Scotty który wywołał burzę

 Gdy w mediach społecznościowych pojawiła się informacja, że w tarnowskim Azylu dla Psów i Kotów przebywa zaniedbany, a być może nawet maltretowany pies, wśród internautów zawrzało. Pod adresem placówki posypały się oskarżenia i przykłady innych zaniedbań. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Kierownictwo Azylu natychmiast zwołało konferencję prasową, stanowczo dementując podawane informacje. Jedna i druga strona sporu grozi konsekwencjami prawnymi. Pies podobno czuje się znacznie lepiej.

 

W sobotni wieczór, 21 stycznia, w mediach społecznościowych pojawiła się informacja, że w tarnowskim Azylu dla Psów i Kotów przebywa pies, którego stan fizyczny pozostawia dużo do życzenia. Że Azyl nie chciał zainteresowanej psem  osobie wydać go do adopcji, mimo że lecznica weterynaryjna w Mielcu gotowa była natychmiast czworonoga przyjąć, że pracownicy schroniska nie byli w stanie sensownie wytłumaczyć, dlaczego pies jest w tak złej kondycji, że kierownik Azylu próbował psa wywieźć w bliżej nieznane miejsce, że lecznica w której zwierzak przebywał wcześniej zwróciła go do Azylu, bo ten nie miał pieniędzy na jego dalsze leczenie. Do Straży Miejskiej popłynęło zgłoszenie o skrajnie wycieńczonym psie, nad którym znęcają się pracownicy Azylu. Pod tekstem ruszyła lawina komentarzy. Pod adresem placówki posypały się oskarżenia o bierność i tuszowanie sprawy oraz przykłady innych, wcześniejszych  zaniedbań. Żądano głów, rozliczeń i zwolnień, zapowiadano doniesienie do prokuratury i nagłośnienie sprawy w mediach ogólnopolskich. Na reakcję Azylu nie trzeba było długo czekać. 23 stycznia Tomasz Gut, prezes Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych w Tarnowie zwołał konferencję prasową, w której udział wzięli przedstawiciele Straży Miejskiej, pracownicy Azylu oraz Tadeusz Pawluś, lekarz weterynarii z lecznicy w Żabnie, z której usług korzysta tarnowski Azyl. Ze strony Azylu sprawa przedstawia się następująco: Pies ma na imię Scotty. To samiec, mieszaniec około półtoraroczny. W Azylu jest od września 2016 roku. Trafił tu z interwencji z terenu Miasta Tarnowa na polecenie Straży Miejskiej. Przy przyjęciu psa, tak, jak i wszystkich innych przyjmowanych zwierząt, pies był wstępnie badany przez weterynarza. Nie było żadnych przeciwwskazań do jego przyjęcia. Przez cały czas Scotty przebywał w bardzo dobrych warunkach, w dużym boksie z drewnianym podestem, w ocieplanej budzie. Nie było  z nim żadnego problemu. Pierwsze symptomy, że pies może być chory pojawiły się w poniedziałek 16. stycznia. Tego dnia zauważyliśmy, że z psem coś się dzieje: zaczął mieć mniejszy apetyt, zrobił się osowiały. W przeciągu kolejnych dwóch dni sytuacja uległa pogorszeniu. Pies nie chciał przyjmować pokarmów, schudł. W związku z tym, że w środę 18 stycznia dostał biegunki, odwieźliśmy psa do lecznicy dla zwierząt w Żabnie. Lecznica ta została wybrana w ramach postępowania przetargowego w grudniu 2016 roku, jako opiekująca się zwierzętami z Azylu. Przy czym jest to lecznica, z którą współpracujemy od lat. Tego samego dnia zostały przeprowadzone badania lekarskie, okazało się, że pies ma objawy żółtaczki. W związku z tym Scotty został na dwa dni w lecznicy na leczenie stacjonarne. Pies dostał kroplówki i lekarstwa. W piątek 20. stycznia lekarz podjął decyzję o możliwości dalszego leczenia psa już w Azylu. Tutaj psa otoczyliśmy staranną opieką. Dostawał przepisane leki wzmacniające wątrobę, regulujące jej pracę, był karmiony i pojony zgodnie ze wskazaniami lekarza. Był w swoim boksie. Widać było, że powoli odzyskuje energię, ruchliwość, ma większy apetyt.W sobotę 21 stycznia w godzinach dopołudniowych do Azylu przyjechały panie Joanna Lipka i Sandra Lamot. Po obejrzeniu zwierząt przyszły do biura i zażądały, by wydać Scottyego do adopcji. Miały pretensje, że pies przebywa w Azylu, a jest wycieńczony, w stanie „agonalnym”. Mimo tłumaczenia, że pies jest w trakcie leczenia i musi minąć trochę czasu, aż wróci do normalnej formy i wyglądu, pani Lipka oskarżyła pracowników Azylu o znęcanie się nad zwierzęciem. Zgodnie z regulaminem, który nie pozwala wydawać do adopcji zwierząt będących w trakcie leczenia, nie mogliśmy wydać Scottyego. Panie poprosiły i dostały nr telefonu do lekarza weterynarii, który udzieli im kompleksowych informacji o przeprowadzonych badaniach, zastosowanym leczeniu i wynikach. Następnie wyjechały z terenu Azylu i zgłosiły do Straży Miejskiej, że w Azylu jest skrajnie zaniedbany pies, nad którym pracownicy się znęcają. Adrian Starzyk, kierownik Azylu, po tym zajściu postanowił telefonicznie skonsultować się z lekarzem weterynarii i na jego prośbę zawiózł ponownie psa do lecznicy, by lekarz stwierdził, czy leczenie przynosi efekt i czy nie ma  pogorszenia stanu zdrowia psa. Wyjeżdżając do lecznicy i widząc samochód Straży Miejskiej, Adrian Starzyk zatrzymał funkcjonariuszy, by dowiedzieć się, w jakiej sprawie jadą do Azylu. Gdy okazało się, że jadą na zgłoszenie o znęcaniu się nad zwierzęciem w Azylu, umożliwił im zrobienie zdjęć psa i udzielił pełnej informacji. Ostatecznie pies został zawieziony ponownie na lecznicę, ponownie skontrolowany przez lekarza, który stwierdził, że sytuacja się nie pogarsza, ale postanowił zostawić go pod obserwacją. Pies obecnie jest w lecznicy. Ma duży apetyt, dobry kontakt z człowiekiem, jest wesoły, ale na przybranie prawidłowej masy potrzeba więcej czasu. Scotty w najbliższych dniach wróci do Azylu, gdzie czekał będzie na adopcję.Warto dodać, że Azyl mając charakter schroniska dla zwierząt jest cyklicznie co kwartał kontrolowany przez Powiatowego Lekarza Weterynarii. Nigdy w historii nie stwierdzono jakichkolwiek nieprawidłowości.Ponadto poprosiliśmy 23 stycznia o kolejną kontrolę Powiatowego Lekarza Weterynarii, który wraz z zastępcą skontrolował Azyl. Protokół pokazuje, że nie ma najmniejszych zaniedbań. Dysponujemy także kartą leczenia psa, w której krok po kroku widać, jak przebiegało leczenie (…). Leczenia psa potwierdza dr Pawluś, podając w przekazanej informacji: 18 stycznia w czasie przeglądu stanu zdrowotnego psów w Azylu zauważono, że pies nr 251/16 – Scotty jest bardzo wychudzony, występuje biegunka, zażółcone błony śluzowe. Wydano zalecenie o przewiezieniu psa do Lecznicy Zwierząt w Żabnie na badania szczegółowe. Wykonano badanie USG, badanie krwi w kierunku Alfaamylaza, ALT, AST, białko całkowite, bilirubina, fosfotaza zasadowa,  Gamma GT, glukoza, kreatynina, bilirubina pośrednia (11 parametrów) i morfologia krwi. U psa stwierdzono podwyższone wyniki parametrów wątrobowych. Morfologia krwi w normie. Wysłano surowicę krwi do zewnętrznego laboratorium w kierunku niewydolności trzustki (test TLI). Zastosowano leczenie stacjonarne w dniach 18, 19 i 20 stycznia. 20 stycznia pies został przekazany do Azylu z zaleceniem dalszego leczenia w formie tabletek doustnych, wspomagających funkcję wątroby i procesy trawienne. Zalecono zastosowanie diety leczniczej. Dnia 21 stycznia pies został ponownie przywieziony do Lecznicy na kontrolę stanu zdrowia. Pies był wesoły, aktywny, apetyt zachowany, stolec papkowaty. Pies został zabezpieczony farmakologicznie i poddany hospitalizacji. Pies otrzymuje zaordynowane wcześniej leczenie w kierunku niewydolności wątroby i trawienia. Dnia 23 stycznia u psa zaobserwowano poprawę jakości stolca, zachowany apetyt, dobre samopoczucie, pies jest aktywny, biegający. Tyle oświadczenia, które nie rozwiały jednak wszystkich wątpliwości i nie odpowiedziały na wszystkie pytania strony przeciwnej. Na przykład, dlaczego tak późno zauważono fatalny stan psa, który nie mógł przecież stracić aż tyle na wadze w ciągu zaledwie trzech dni oraz dlaczego został wydany z Lecznicy jednego dnia, by następnego do niej wrócić, choć podobno był już w lepszej kondycji. W tle całej sprawy pojawiają się pieniądze i wzajemne oskarżenia o chęć zawłaszczenia „pomocy dla zwierząt”. Na razie jest słowo przeciwko słowu, choć obie strony grożą konsekwencjami prawnymi. Główna przyczyna awantury – sympatyczny rudzielec na czterech łapach, podobno czuje się lepiej.

 

 

 

 

 

24.01.2017
Twój komentarz:
Ankieta
Czy weźmiesz udział w nadchodzących wyborach prezydenckich?
| | | |