Wielki powrót - „Cztery noce z Anną”

W środowy wieczór, 29 października w Mościckim Centrum Kultury odbyła się projekcja najnowszego i pierwszego po 17 latach filmu Jerzego Skolimowskiego „Cztery noce z Anną”. Jerzy Skolimowski powrócił na ekrany w wielkim stylu, ten film bezwzględnie należy obejrzeć.

Filmem „Cztery noce a Anną” Jerzy Skolimowski powrócił na ekrany po 17 latach milczenia. W jednym z wywiadów powiedział, że obiecał sobie powrót z obrazem, którego nie będzie można nazwać przeciętnym. „Cztery noce z Anną” to skomplikowana, uniwersalna historia, którą z racji choćby formuły trudno faktycznie nazwać przeciętną.
Film zaczyna się jak thriller. Oto z wyglądy lekko ociężały osiłek kupuje w sklepie siekierę. Potem pojawia się ucięta dłoń i martwa krowa, a wszystko to w dość ponurej atmosferze. Ale wątek kryminalny ma na celu świadome wprowadzenie widza w błąd, wywołanie u niego ostatecznie wstydu za prymitywne instynkty, bo esencją filmu są uczucia.
Leon, pracownik spalarni zwłok w miejskim szpitalu jest wrażliwcem, którego emocji nikt nie rozumie i nie chce zrozumieć. Chowa się więc przed ludźmi i światem, ale noce spędza w pokoju pielęgniarki Anny, którą odurza środkiem nasennym. Wkrada się nocą gdy Anna już śpi, bo dla niego jest to jedyny sposób, by pobyć z ukochaną kobietą. Takie uczucie łatwo obrócić w egzaltowany banał, ale w tym filmie siła leży po stronie prostoty i skupienia na detalach i niuansach, na gestach i wyrazie twarzy. Leon przyszywający guzika do fartucha ukochanej, sprzątający, próbujący choć na moment położyć głowę na poduszce obok głowy Anny. Leon nieporadnie kupujący pierścionek. To wyjątkowo autentyczne i wzruszające kadry.
„Cztery noce z Anną” to film o trudnej do zaakceptowania, choć pięknej miłości. Nie tej egzaltowanej i krzyczącej, ale cichej, kameralnej, takiej która raczej szepce. Jerzy Skolimowski zadał najpierw sobie, a potem widzom wiele trudnych pytań o współczesny świat ludzi coraz bardziej od siebie oddalonych, o naturę miłości, o granicę „normalnych” uczuć. Pokazał pozornie mroczne i chore uczucie, które naprawdę okazało się czyste, delikatne i piękne.
Sukces filmu to oczywiście w znacznej mierze zasługa aktorów – Artura Steranko (Leon) i Kingi Preis (Anna). - Tylko wybitna aktorka może stworzyć wielką kreację, wypowiadając w filmie zaledwie paręnaście słów, a przez większość czasu będąc pogrążoną we śnie - mówi reżyser i trudno nie przyznać mu racji. Na tegorocznym festiwalu w Cannes film „Cztery noce z Anną” otwierał prestiżowy przegląd „Piętnastu reżyserów”. Obecni na tym pokazie Jerzy Skolimowski i Artur Steranko otrzymali kilkuminutową owację na stojąco.
30.10.2008
Twój komentarz:
Ankieta
Jak oceniasz pierwsze miesiące pracy nowego samorządu Tarnowa?
| | | |