Dobudowa balkonów w bloku, w którym ich nie ma, jest możliwa. Chęć posiadania własnych kilku metrów na powietrzu wyraziła część mieszkańców jednego z tarnowskich bloków. Prezes spółdzielni, do której blok należy, nie mówi „nie”. Problemem są, jak przeważnie, pieniądze. Nawet, jeśli spółdzielnia uzyska dofinansowanie, to na pewno nie na całość inwestycji. Różnicę musieliby pokryć lokatorzy. Nawet ci, którzy balkonów nie chcą.
Lwowska 37 w Tarnowie. Blok należący do Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, jako jedyny w okolicy, nie ma balkonów. Z jednej strony budynku ruchliwa ulica, z drugiej podwórko z odrobiną zieleni. Balkon byłby dobrym miejscem dla chwili wytchnienia. Ponad połowa lokatorów bloku podpisała się pod wnioskiem, o dobudowę balkonów, co jest możliwe. Lokatorzy spotkali się nawet z producentem balkonów, by zasięgnąć informacji, jak też mogłoby to wyglądać w przypadku ich budynku.
Zbigniew Sipiora, prezes spółdzielni, przyklaskuje staraniom mieszkańców, ale... Ale entuzjazm studzą, jak przeważnie, pieniądze. Spółdzielnia stara się o dofinansowanie montażu balkonów w tym właśnie bloku w ramach programu rewitalizacji, ale nawet gdyby dofinansowanie udało się uzyskać, nie przekroczy ono 45 procent kosztów inwestycji. Różnicę musieliby pokryć lokatorzy, choć nie jednorazowo, ale na przykład płacąc przez kilka lat wyższy czynsz. A lokatorzy już teraz narzekają na wysokie opłaty, bo rzeczywiście, w Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej niskie one nie są. W dodatku część mieszkańców bloku własnego balkonu nie chce, a nie ma możliwości montażu balkonów tylko u chętnych. Albo wszędzie, albo u nikogo.
Kwestia własnych kilku metrów na powietrzu dla lokatorów bloku przy Lwowskiej 37 na pewno nie rozstrzygnie się szybko. Zależeć będzie od ostatecznych kosztów, które będą znane dopiero po wyborze technologii montażu i poznaniu wysokości dofinansowania oraz od tego, czy lokatorzy zdołają się w tej kwestii porozumieć.