Uroczystość uroczystości czyli Wielkanoc, to najważniejsze święto kościelne. I choć z dawnych, licznych zwyczajów związanych z Wielkanocą niewiele w Polsce zostało, to na pewno pozostało jedno – nastrój radości i zabawy.
Wielkanoc to największa uroczystość kościelna, „uroczystość uroczystości” jak określił ją w VI wieku papież Grzegorz Wielki.
Zwyczaje związane z obchodami Wielkiejnocy rozpoczynają się w Niedzielę Palmową, po której następuje Wielki Tydzień upływający pod znakiem przygotowań i oczekiwań. Dawniej był to czas odwiedzania ubogich i chorych, a także czas wróżb na pozostałą część roku.
Powszechnie uważano, że jaka Wielka Środa taka będzie wiosna, jaki Wielki Czwartek takie lato, Wielki Piątek wróżył pogodą w żniwa, a Wielka Sobota odpowiadała za pogodę na zimę. Wielka Środa to też dzień, w którym gospodarze wychodzili z poświęconą rok wcześniej wodą i święcili pola, aby dobrze rodziły. W Wielki Czwartek milkły kościelne dzwony, a w domach, na pamiątkę wieczerzy pańskiej, spożywano tajnię czyli postną kolację. Wielu Polaków po tajni nic już nie jadło aż do wielkanocnego śniadania. Wielki Piątek to czas strojenia grobów Chrystusowych, a w ich ubieraniu elementy narodowe pojawiały się już w XVII wieku. Przy grobach straż sprawowały specjalne warty złożone z najbardziej szanowanych obywateli, często ubranych w polskie mundury.
Wielki Piątek był też najlepszym dniem do obrony przed złymi czarami i do wykorzystania tych dobrych. Sadzono więc drzewa i krzewy owocowe wierząc, że będą znakomicie owocowały, a gospodynie robiły masło, które miało być lekiem na wszystko przez cały rok, zniesionym w tym dniu jajkom przypisywano cudowną moc, dziewczęta robiły z nich pisanki, a w wodzie, w której się gotowały myły włosy, wierząc, że będą piękne, zdrowe i lśniące.
Wielka Sobota to dzień święconego. Najpierw, na placu przed kościołem święcono ogień, co symbolizowało rozpoczęcie nowego czasu – skończył się post i zima, zaczynała się radość i wiosna. Po święceniu ognia święcono wodę, którą potem każdy gospodarz skrapiał obejście i domowników. Po poświęceniu ognia i wody rozbrzmiewały kościelne dzwony. Przy ich wtórze następowało, trwające cały dzień, święcenie pokarmów. Mieszczańskie święconki bywały zaiste imponujące. Mikołaj Pszonka, dworzanin hetmana Tarnowskiego, w liście do żony tak opisywał święcone u mieszczanina i rajcy krakowskiego Mikołaja Chroberskiego: (...) Na sześciu misach srebrnych roboty wspaniałej, były mięsiwa wędzone wieprzowe z zad. Na drugich sześciu było dwoje prosiąt okrąglutkich, kiełbasy najmniej po cztery łokcie długie, a dziwnie pachnące i koloru krokoszowego, ciemnego, ustrojone rzędami jaj i pisanek.(...) Pomiędzy temi misami stały figury z ciasta przedniego, wyobrażające dziwne, zabawne historyjki. Poncjusz Piłat wyjmował kiełbasę z kieszeni Mahometa, a wiadomo, że Żydzi i Turcy nie jedzą wieprzowiny, więc to na nich epigramma było pocieszne. Na samym środku stołu stał dziwnie piękny baranek z masła, wielkości naturalnej owieczki. (...) Dalej stały banki srebrne wyzłacane z octem, oliwą i cztery kruże wielkie starego miodu na tacach srebrnych. Dalej srebrne łódeczki z konfektami wszelkich owoców. Stało też w gąsiorach szklanych wino, ale te gąsiory stały w koszykach srebrnych. (...) Pomijam inne drobniejsze rzeczy, a już czas przystąpić do najważniejszej, do kołaczów, placków, jajeczników, mączników i Bóg spamięta ich miana., które okrążały najpoważniejszy kołacz.. W środku stał Zbawiciel nasz Pan Jezus Chrystus z chorągiewką, a nad nim unosił się Anioł na druciku. W kołaczu było sera ze trzy kamienie, miodu tyleż i innych przypraw (...).
Wszystko to pojawiało się na stołach w Wielką Niedzielę, bo Wielka Niedziela to wielkie obżarstwo. Zawsze było to w Polsce święto rodzinne poświęcone jedzeniu. Nawet chłopskie, biedne śniadanie nie grzeszyło umiarem. Pierwszy dzień świąt upływał zawsze w gronie rodziny. Dopiero poniedziałek wielkanocny był dniem składania wizyt.
Poniedziałek słynie też z oblewania się wodą. Choć już w średniowieczu kościół zakazywał „nierządnej zabawy”, ta trwała przez wieki w najlepsze. Niewyjaśniony jest początek lanego poniedziałku. Jedni wywodzą ten zwyczaj z Jerozolimy, inni od „wprowadzenia wiary świętej do Polski”, a jeszcze inni początku upatrują w prasłowiańskich czasach, kiedy głęboko wierzono w oczyszczającą moc wody. Tak czy siak, mimo różnych nazw i pomieszania zwyczajów, tradycja polewania wodą, choć w znacznie okrojonej formie, przetrwała do dzisiaj.
Kiedyś Wielkanoc obchodzono przez przynajmniej trzy dni. Dziś trzeciego dnia trzeba iść do pracy. Z dawnych, licznych zwyczajów i wierzeń zostało niewiele, ale jedno zostało na pewno – nastrój radości i zabawy.