Może dobrze, że nie mógł być bardziej...wspomnienie

 Dzisiaj, na Starym Cmentarzu w Tarnowie pożegnany został Eugeniusz Głomb, tarnowski dziennikarz, który znał kiedyś pół Tarnowa i którego znali wszyscy. Redaktora, społecznika, a przede wszystkim Tatę, wspomina Jacek Głomb.

 

Nasz Tato

W 2012 roku w „Przeglądzie Regionalnym” ukazał się wywiad z Eugeniuszem Głombem, zatytułowany „Redaktor z votum ufności”- „o sytuacjach granicznych, oswajaniu strachu i ….nieuchronnym zamykaniu pewnych spraw”. - Niektórzy po lekturze tego wywiadu dziwili się, że jeszcze żyję - Tato żartował potem, widocznie dumny, że ktoś z branży o nim pamiętał.

 

9 lat później, 17 marca 2021 roku, po długich i ciężkich cierpieniach, zmarł.

 

Tato całe swoje aktywne życie był dziennikarzem, to była jego pasja i jego zawód, który uprawiał z powodzeniem  w „Tarnowskich Azotach” i „Gazecie  Krakowskiej”. „Tarnowskie Azoty” stworzył od podstaw, zbudował oddział „Krakowskiej” w Tarnowie (wtedy od 1975 do  1980 roku nazywała się „Gazeta Południowa”) pracując w jej najlepszych czasach – za zjawiskowej redakcji Macieja Szumowskiego (to on właśnie, tuż przed Sylwestrem 1980 roku, przywrócił starą nazwę „Gazeta Krakowska”).  Stan wojenny, wprowadzony 13 grudnia 1981 roku,  zamordował te najlepsze czasy, Tato nie przeszedł dziennikarskiej weryfikacji i kiedy przestał pracować, dostał w lipcu 1982 roku  potwornego wylewu, który podzielił Jego życie na pół. Na szczęście przeżył.  Jego świat, koledzy, ulica odchodzili, a on wciąż trwał z pod opieką nieocenionej Mamy  na swym „posterunku”, w naszym rodzinnym domu przy ul. Żeromskiego 8 w Tarnowie.

 

Tato to był tarnowski „krzok”. Urodził się 6 stycznia 1929 roku w dzielnicy Tarnowa, Strusinie. Tu mieszkał całe swoje życie, z dziewięcioletnią przerwą na studia i pracę na Śląsku i w Warszawie. Dziennikarstwo skończył w Krakowie, u Adolfa Mostowicza, który kierował wtedy uniwersyteckim studium dziennikarskim. Później był asystentem na Politechnice Śląskiej, tam też współkierował śląską filią „Po prostu”. W 1957 roku wrócił na stałe do Tarnowa, zmarł wtedy mój dziadek, babcia została sama i trzeba było się nią zaopiekować. Ale kompleksu prowincji nie miał nigdy. Uważał – i to było Jego credo – że Polska to suma wszystkich środowisk. Ambicjonalnie Tarnów zawsze satysfakcjonował go. Po powrocie związał się z Azotami w Tarnowie – Mościcach  (wtedy Zakładami Chemicznymi im. Feliksa Dzierżyńskiego w Tarnowie – Świerczkowie, wtedy władza nie tolerowała Mościckiego i Mościc, teraz fabryka nosi imię Ignacego Mościckiego) redagował w Tarnowie „Panoramę Azotów”, pracował w domu kultury, zakładał od podstaw „Tarnowskie Azoty”, najpierw jako dwutygodnik, potem „dekadówkę”, na koniec tygodnik. Był jego redaktorem naczelnym od 1963 do 1982 roku. Działał jako społecznik, zakładał w Tarnowie Klub Inteligencji (za co - jak Gomułka przykręcił śrubę - wyleciał z partii, z której zresztą wylatywał dwa albo trzy razy, ostatni raz rzucił legitymację po stanie wojennym), Dyskusyjny Klub Filmowy. Znał „pół Tarnowa”, zawsze pomagał ludziom. W rodzinie miał ksywę „nie ma sprawy” – bo powtarzał ją gdy tylko o coś go proszono. Uczył propedeutyki filozofii w I, II i IV liceum. W 1959 roku poślubił naszą Mamę. On był Głąb, ona Głomb. Szybko zmienił nazwisko na pisane przez „om”…

Pamiętam Taty dziennikarski czas do 1982 roku, - różny, ale przecież zawsze w sprawie, której pointą było niedopuszczenie Go do dalszej pracy przez komisję weryfikacyjną w stanie wojennym. Pamiętam w „Gazecie Krakowskiej” Jego pierwsze teksty o „Solidarności”, których w tym dzienniku, organie KW PZPR,  nie można było pisać…I Jego autentyczną przyjaźń ze Stanisławem Opałko, - postacią, której w Tarnowie nie trzeba przedstawiać – i pomoc,  jaką otrzymaliśmy od Opałki już po ciężkiej chorobie Taty. To były proste, ale ważne gesty w Polsce stanu wojennego: załatwienie szpitala, załatwienie auta do szpitala w Warszawie dla Mamy, żeby odwiedziła Tatę,, maszyna do pisania, na której po chorobie Tato nigdy nie nauczył się pisać….Maszyna „Erika” ma swoje miejsce teraz u nas, w Legnicy.

 

W grudniu 1981 roku, niedługo przed wprowadzeniem stanu wojennego, pisał, że ludzie „chcą rzeczy zwykłych, oczywistych, prawdy, uczciwości, odwagi, szybkiego, zdecydowanego działania, , nie chcą kamuflażu, manipulowania ludźmi i informacją, kłamstwa, złodziejstwa, okrągłych bez treści słów. Czy to możliwe? Ostatnie dni wykazują, że coś się w tej materii dzieje. Na resztę dni pozostaje nadzieja”. 13 grudnia 1981roku zabił tą nadzieję. A diagnoza Taty w Polsce 2021 roku brzmi nieco ryzykownie. Ale warto mieć marzenia.

 

Może dobrze, że nie mógł być bardziej – z powody choroby - w tych naszych paskudnych czasach.

W „Zielonym Jaśku”, książce o Janie Bielatowiczu, którą wydałem w 1992 roku, napisałem dedykację: „Rodzicom, którzy nauczyli mnie Czytać”. I to jest najprawdziwsza prawda.

 

 

Jacek Głomb



Zdjęcie z archiwum Jana Ożgi. Podróż z zespołem „Osesek” do NRD. Tato pierwszy z lewej (bez papierosa).

 

20.03.2021
Twój komentarz:
Ankieta
Jak oceniasz pierwsze miesiące pracy nowego samorządu Tarnowa?
| | | |