Jest wiernym towarzyszem, przyjacielem i powiernikiem. Pocieszy, osuszy łzy, przytuli i pomoże zasnąć. Niezależnie od trendów modowych i nowych technologii, pluszowe misie towarzyszą maluchom od zawsze. Każde dziecko powinno mieć swojego misia, a każdy miś zasłużył na swój dzień.
Jest towarzyszem i przyjacielem dzieci, powiernikiem największych sekretów i tajemnic. Zna wszystkie dziecięce radości, smutki i tajemnice. Jest niezawodny – zawsze przytuli, pocieszy, osuszy łzy i pomoże zasnąć. Nic dziwnego, że pluszowy miś doczekał się swojego święta. 25 listopada obchodzony jest Światowy Dzień Pluszowego Misia. Każdy niemal zakątek świata ma swojego pluszowego ulubieńca, a część z nich stała się ulubieńcami całego globu. Choć wydaje się, że misie towarzyszyły maluchom od zawsze, ich historia zaczęła się nie tak znowu dawno.
W listopadzie 1902 roku, ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Theodore „Teddy” Roosevelt polował w jednym z lasów stanu Missisipi. Współtowarzysze prezydenta wzięli na cel młodego niedźwiadka. Gdy Roosevelt ujrzał bezbronne zwierzątko, odmówił oddania strzału i kazał puścić niedźwiadka wolno. Epizod ten przedstawił na rysunku Clifford Berryman, a jego grafika ukazała się w gazecie „The Washington Post”. Rysunki zainspirowały z kolei sklepikarza z Brooklynu, Morrisa Mitchoma, który za specjalnym pozwoleniem prezydenta, rozpoczął produkcję pluszowych niedźwiadków o imieniu Teddy. Miś zdobywał coraz większą popularność, stając się ulubioną maskotką dzieci na całym świecie oraz bohaterem książek, bajek i filmów.
Kubuś Puchatek i jego mjut
Kilku pluszowych bohaterów, nie tylko wśród dzieci, zyskało popularność na całym świecie. Całe pokolenia pokochały przecież sympatycznego Kubusia Puchatka, grubiutkiego, żółtego misia, który mieszka w domku w drzewie, gdzie gromadzi baryłki ze swoim przysmakiem – miodem.
(„Mam w spiżarni dwanaście garnczków, które wołają mnie już od godziny”). Najlepszymi przyjaciółmi Kubusia są Krzyś i Prosiaczek. W 1997 roku Kubusia Puchatka mianowano Ambasadorem Przyjaźni przy ONZ, a w Warszawie doczekał się ulicy swojego imienia.
Paddington, który uwielbia marmoladę
Miś Paddington to z kolei dobry, miły, grzeczny i ułożony miś, który uwielbia marmoladę. Można go poznać przede wszystkim po ubraniu dostosowanym do typowej angielskiej pogody. Miś nosi przeciwdeszczowy granatowy płaszcz oraz kapelusze w różnych kolorach, koniecznie z rondem wywiniętym do góry.
Niesforny Yogi
Yogi mieszka w fikcyjnym parku narodowym Yellystone, którego nazwa jest nawiązaniem do słynnego i najstarszego na świecie parku w USA. Imię samego misia pochodziło od Yogie’ego Berry, czołowego baseballisty lat 50. Wraz ze swoim małym przyjacielem Boo Boo zajmują się przede wszystkim zdobywaniem jedzenia, najchętniej poprzez kradzież koszy piknikowych turystów. Za to właśnie nie cierpiał ich Strażnik Smith. Bo też Yogi, jak każdy szanujący się miś, jest przede wszystkim łakomczuchem. Boo Boo jest dobrym duchem Misia Yogi. Poza oddaniem i niedźwiedzią lojalnością, charakteryzuje go też pewna lotność umysłu. Co więcej, starcza mu cierpliwości na to, by próbować nawracać rozrabiakę Yogiego. Niestety, wszelkie jego wysiłki rozbijają się jak groch o ścianę o pustawą głowę Jogiego. W końcu zaś zawsze wychodzi na opak i Boo Boo musi pomagać przyjacielowi w jego niecnych zamiarach
Uszatek, który lubi dzieci
Miś z klapniętym uszkiem od lat bawi i wzrusza. Jego wierni przyjaciele: Prosiaczek, Króliki – bliźniaki i Zając czasem są nieznośni, robią różne psoty, ale zawsze wszystko się dobrze kończy, a Uszatek kładzie się do łóżka o właściwej porze. Miś Uszatek narodził się 6 marca 1957 roku trochę nietypowo, bo z dwóch ojców – pisarza Czesława Janczarskiego i ilustratora Zbigniewa Rychlickiego. Dla wielu jest ponadczasowym symbolem dobranocki. Dzisiejsi i dziadkowie usypiali przy kołysance:
Pora na dobranoc,
bo już księżyc świeci.
Dzieci lubią misie,
misie lubią dzieci.
Coralgol – miś, który chciał śpiewać
Colargol to mały brązowy miś, który wraz z rodziną mieszka w lesie. Lubi chodzić do szkoły, ale często się spóźnia. Niedźwiadek jest nieco roztargniony, myśli przede wszystkim o zabawie i odkąd zobaczył musical marzy, by zostać śpiewakiem. Nie ma jednak niestety odpowiedniego głosu. Z pomocą ptaków udaje mu się jednak zrealizować to marzenie, co stanowi początek jego barwnych przygód.
Gumisie i ich sok
Gumisie, zamieszkujące swój rodzinny dom – Gumisiową Dolinę też zna sporo osób. Dzięki nim przenosimy się do czasów średniowiecznych i świata pełnego ogrów, smoków i dziwnych stworów.
500 lat temu, mityczne, potężne Gumisie, opuściły swoje domy w obawie przed ludźmi. W dawnej siedzibie pozostała ich mała garstka, która w ciągu pokoleń, przekazywała sobie wiedzę o swoich przodkach. Po wielu latach, w pamięci ludzi pozostały już tylko legendy o tych małych stworkach. Ale one same przetrwały, a obecne pokolenie, siedmiu mieszkańców, zajmuje siedzibę znajdującą się w ogromnym drzewie w Gumisiowej Dolinie. Swoją wiedzę czerpią z ogromnej księgi, która jest pełna czarów i legend. Każdy marzył o tym, żeby poznać sekretną recepturę soku z gumijagód. Był to główny napój bohaterów bajki Walta Disneya, którzy wyglądem przypominali niedźwiadki. W każdym z odcinków Gumisie gotują dla siebie sok z gumijagód, który po wypiciu daje im nadzwyczajne możliwości bardzo wysokich i szybkich wyskoków. Dzięki wywarowi są one w stanie uniknąć wielu przykrych niespodzianek
Teddy, wierny przyjaciel Pana Fasoli.
To prawdopodobnie ręcznie zrobiona przytulanka, która ma oczy z pinezek i kończyny w kształcie serdelków. Jego właściciel traktuje go jak prawdziwego żywego przyjaciela – czyta mu bajki na dobranoc, ubiera, myje … Mimo największej troski okazywanej przez Jasia Fasolę, miś nie ma łatwego życia. Wskutek nieszczęśliwego zbiegu wydarzeń, ciągle traci a to oczy, a to głowę, a innym razem kurczy się w praniu.
I wreszcie Wojtek
Wojtek z Armii Andersa to niedźwiedź brunatny, który przeszedł cały szlak bojowy z II Korpusem Polskim generała Władysława Andersa. Wojtek był oficjalnie na stanie polskiego wojska, miał własną książeczkę wojskową i otrzymywał żołd. Towarzyszył polskim żołnierzom w Persji, w czasie kampanii włoskiej – brał udział w bitwie o Monte Cassino, wreszcie razem z nimi dzielił los emigrantów. Wielu z nich traktowało go jak najbliższego przyjaciela. Panowało przekonanie, że towarzystwo Wojtka przynosi szczęście; gdy miał złe przeczucia nie chciał wsiadać do samochodu. Po zakończeniu wojny został umieszczony w edynburskim ZOO, gdzie żył do 1963 r. Był łagodnym zwierzęciem mającym pełne zaufanie do ludzi. Stwarzało to często zabawne sytuacje z udziałem obcych żołnierzy lub ludności cywilnej.
Żołnierze wspominają, że Wojtek uwielbiał jazdę wojskowymi ciężarówkami – w szoferce, a czasami na skrzyni, czym wzbudzał sporą sensację na drodze. Lubił też zapasy z żołnierzami, które na ogół kończyły się jego zwycięstwem: pokonany leżał „na łopatkach”, a niedźwiedź lizał go po twarzy. Pośród opowieści o Wojtku jest również taka, jak to podczas działań pod Monte Cassino kapral Wojtek pomagał pozostałym żołnierzom w noszeniu ciężkich skrzyń z amunicją artyleryjską i nigdy nie zdarzyło mu się żadnej upuścić. Od tamtej pory symbolem 22 Kompanii stał się niedźwiedź z pociskiem w łapach. Odznaka taka pojawiła się na samochodach wojskowych, proporczykach i mundurach żołnierzy.