Jest bardzo zapracowanym świętym, patronem przeróżnych fachów i profesji. Dzisiaj kojarzony z prezentami, ale nie zawsze tak było. Był czas, gdy Święty Mikołaj intensywnie zajmował się...wilkami.
Dzień Świętego Mikołaja – rozdawcy prezentów – znają dzieci całego chrześcijańskiego świata. Zwyczaj dawania podarunków przywędrował do Polski z Zachodu. Początkowo prezentami były medaliki, krzyżyki i święte obrazki, potem przyszła moda na ptaszki w klatkach, a mniej więcej od połowy XVIII wieku najczęstszymi prezentami stały się słodycze, orzechy i zabawki. Wtedy też upowszechniła się bardzo widowiskowa forma wizyt świętego. Mikołaj, z długą siwą brodą, ubrany w czerwony płaszcz i czerwoną czapę, w towarzystwie aniołów i diabła ciągniętego na łańcuchu przez pomocnika Mikołaja, wędrował od domu do domu i egzaminował dzieci ze znajomości katechizmu i umiejętności właściwego zachowania wobec starszych. Potem następowało rozdawanie prezentów, albo wymierzanie łagodnych kar, ale wszystko w atmosferze żartów i zabawy.
Legenda związana ze Świętym Mikołajem ma swoje korzenie w połowie III wieku. To wtedy, w mieście Petara, urodził się Mikołaj, późniejszy biskup Mirry, portowego miasta w Licji. Za rządów cesarza Dioklecjana, podczas prześladowania chrześcijan, biskup bohatersko występował w ich obronie, za co wtrącono go do więzienia i torturowano. Uwolniony został dopiero przez Konstantyna Wielkiego. Biskup Mikołaj zmarł 6 grudnia 345 roku i od razu w całej Europie zaczęły krążyć o nim legendy – a to o tym, jak wytrącał katowi miecz z ręki i uwalniał skazańca, a to o ratowaniu okrętu podczas burzy, a to o wspieraniu potajemnie swoim majątkiem potrzebujących. Biskup po śmierci pojawiał się ponoć biednym pasterzom i w szałasach zostawiał złote monety, rybakom wskazywał drogę do domu, ubogim rozdawał ciasteczka, a przy jego grobie chorzy odzyskiwali zdrowie, a zawiedzeni zaufanie. Wszystkie te opowieści sprawiły, że Mikołaj stał się bardzo pożądany jako patron. Obrano go więc patronem literatów, chłopów, pasterzy, księży, zakonników, więźniów, karczmarzy, pielgrzymów i podróżników. Patronuje też żeglarzom, rybakom, marynarzom, prawnikom, kupcom, aptekarzom, a także dzieciom, pannom bez posagu, dziewicom i kurtyzanom. Zaiste, imponujący zakres.
W dawnej Polsce najbardziej uroczyście obchodzony był dzień św. Mikołaja jako patrona rolników i pasterzy. Główną rolę odgrywały wilki, zmora polskiej wsi. Na ręce kapłanów chłopi ochoczo składali dary dla biskupa Mirry – barany, kury i zboże, w intencji, aby „wilki nie napadały na ich trzodę”. Pisał o tym Mikołaj Rej w „Krótkiej rozprawie między trzema osobami. Panem, Wójtem a Plebanem”:
Tak kazał święty Mikołaj
Bo jeśli mu barana dasz
pewny od wilków spokój masz
Podobno w dniu Świętego Mikołaja odbywały się wilcze sejmiki dotyczące podziału łupów. Tym chętniej więc chłopi składali ofiary, pościli w intencji ocalenia trzody, a bydło smagali specjalnie przygotowanymi wiechciami, aby wiedziało, w którą stronę uciekać przed wilkami. Święty strzegł przed bestiami nie tylko bydło, ale i ludzi. „Święty Mikołaju, trzymaj wilka w raju, trzymaj go za nogę, aż trafię na drogę” pisała w 1893 roku Maria Konopnicka.
Dziś dzień Świętego Mikołaja kojarzy się wyłącznie z prezentami. Niegdyś radosne i pełne uroku święto, stało się raczej świętem handlu. Ubrani w czerwone płaszcze Mikołaje krążą po sklepach już od połowy listopada, zainteresowani raczej kartami kredytowymi kupujących niż radością. Ale dopóki co roku wysyłanych jest tysiące listów z adresem „Święty Mikołaj – do rąk własnych”, to jest to dobra wiadomość i dla samego Mikołaja i dla samego święta.
W oparciu o książkę Hanny Szymanderskiej "Polskie tradycje świąteczne"