Ludzie, lubcie się...

 O powodach kandydowania do Rady Miejskiej w Tarnowie, plusach i minusach miasta i pomysłach, by plusów było więcej, a także o tym, że nie na wszystkim się zna, mówi Wiktor Bochenek, były radny Młodzieżowej Rady Miejskiej w Tarnowie, a obecnie jeden z jej Honorowych Przewodniczących, kandydat na radnego w nadchodzących wyborach samorządowych.


Od dłuższego czasu jesteś osobą bardzo aktywną społecznie. Przybliż swoje dotychczasowe działania w obszarze tzw. społeczeństwa obywatelskiego.

Jeśli możemy cofnąć się bardzo daleko, to moje początki były jeszcze w Młodzieżowej Radzie Miejskiej. Potem, w trakcie studiów w Krakowie, przeniosłem pasję do Tarnowa na pole badań. Zajmowałem się między innymi dziedzictwem Mościc z oceną wartości i potencjału tej części Tarnowa. Za tę pracę otrzymałem wyróżnienie w konkursie imienia Burmistrza Tertila i zawsze chętnie je podsyłam, gdy ktoś prosi.

Od roku moje działania skoncentrowały się na walce z pomysłem sprzedaży byłej strzelnicy na Piaskówce i powrotu do idei Parku Centralnego. To była trudna, nierówna i momentami brudna walka, ale udało nam się pokazać siłę obywatelskiego oporu.

Dodatkowo, wraz z Młodzieżową Radą Miejską, organizowaliśmy warsztaty, gdzie młodzi ludzie z Tarnowa mieli opowiedzieć o swoich potrzebach. Chcemy wyniki tych warsztatów opublikować i pokazać na zewnątrz, by korzystali z nich wszyscy.

 

Teraz zdecydowałeś się kandydować do Rady Miejskiej w Tarnowie.  Nie pytam o ogólne powody takiej decyzji. Ciekawa jestem, czy istnieje jakiś punkt zwrotny, coś, co zdecydowało, że powiedziałeś „dość”, coś, co – jeśli do tej pory się wahałeś - zaważyło na  podjęciu ostatecznej decyzji o kandydowaniu.

Ten moment nastąpił w trakcie walki o teren na Piaskówce. Zebraliśmy kilkaset podpisów pod petycją, zapraszaliśmy grono ekspertów, a także staraliśmy się kontrargumentować stronę przeciwną. Bardzo często, jako ruch oddolny, dostawaliśmy sygnał, że jesteśmy nic nieznaczący — to był punkt zwrotny.

 

Gdyby udało się dostać do grona radnych, gdzie widzisz tam swoje miejsce? Jaki obszar jest Ci szczególnie bliski i na tyle znany, że chciałbyś skupić się głównie na nim?

Chciałbym się skupić na tworzeniu i wzmacnianiu warunków dla młodych ludzi w Tarnowie. Jestem przykładem osoby, która do Tarnowa wróciła i wiem doskonale, jakie są plusy i siły naszego miasta. Nie zgadzam się z opinią, że skazani jesteśmy na bycie „inkubatorem” dla dużych miast.

Gdybym został radnym, chciałbym również otworzyć radę dla mieszkańców, być głosem wsparcia dla miejskich inicjatyw. Miasto powinno bardziej doceniać oddolną pracę swoich mieszkańców.

Gdybym został radnym, musiałbym także decydować o rzeczach, na których znam się słabo. Nie ma ludzi wszystkowiedzących, dlatego jako radny zwracałbym się o pomoc do ekspertów i specjalistów od konkretnych tematów — nie bójmy się sięgać po opinie mądrzejszych.


Dużo podróżujesz, orientujesz się w problemach innych miast i w próbach ich rozwiązywania. Są jakieś wzorce, które chciałbyś przeforsować w Tarnowie?

Przede wszystkim prawdziwe i otwarte konsultacje społeczne, a także ideę otwartego urzędu. Tarnów jest zbyt zamknięty! Potrzebujemy, by decydenci wyszli do ludzi i zaczęli ich słuchać. Potrzebujemy zmienić filozofię zarządzania z „miasto to zrobi” na „zróbmy to razem”.


Miasto, to wiele gałęzi i równie wiele problemów. Jednymi z głównych są gospodarka i pracodawcy, którzy mogliby zmieniać stopniowo strukturę zatrudnienia. W Tarnowie wciąż jest z tym problem. Co należałoby zmienić w tej dziedzinie?

Na nasze spotkania konsultacyjne przychodzą tarnowscy przedsiębiorcy, więc doskonale wiemy czego potrzebują. Bardzo często wspominają o trudnych kontaktach z magistratem. Od tego trzeba zacząć - zadbania o dobre relacje i nastawienie na pomoc małym i średnim przedsiębiorcom.

To również W ramach #OfensywyProgramowejNMT, Tadeusz Bałchanowski wskazał na konieczność budowy trzeciego zjazdu z A4, który mógłby pozwolić otworzyć tereny inwestycyjne na północ od miasta. O te rozwiązania walczy już poseł Piotr Górnikiewicz w Warszawie. Mówimy tu o nawet kilkuset hektarach.

Jednocześnie miasto powinno wzmacniać swój wizerunek i otwierać się na ściąganie zewnętrznych inwestorów i zadbać o budowę tzw. złotego trójkąta, czyli połączenia Biznes-Miasto-Uczelnia. Długofalowo koniecznie musimy zadbać o pozytywny wizerunek miasta, a to buduje się także przez inne narzędzia — sport, zieleń czy kulturę.


Jakich zmian wymaga tarnowska infrastruktura? Jakie inwestycje są Twoim zdaniem najpilniejsze?

To chyba zbyt złożone pytanie, by odpowiedzieć krótko. Z perspektywy biznesu i gospodarki, najważniejszy jest wymieniony wyżej trzeci zjazd z autostrady czy kwestia rozbudowy południowej obwodnicy, a także budowa wschodniej obwodnicy. Kierowcy zwrócą uwagę na dziury w drogach a rowerzyści na rozproszoną siatkę ścieżek.

Z drugiej strony jesteśmy miastem starzejącym się, a infrastruktura to też usuwanie barier architektonicznych dla osób poruszających się na wózkach czy o kulach. Bardzo często dla mieszkańca miasta najpilniejsze będzie obniżenie progu przy przejściu. Działania infrastrukturalne muszą uwzględniać tak samo cele strategiczne miasta, jak i te małe potrzeby zgłaszane przez radnych osiedli.

 

Nie mniej ważna jest szeroko pojęta kultura. Czy, Twoim zdaniem, tzw. oferta kulturalna w mieście jest wystarczająca?  Które z corocznych wydarzeń, a są takie, powinny zniknąć, bo nie budzą zainteresowania i w zasadzie są, bo zawsze były, a które przeciwnie – powinny bardziej wypłynąć na szerokie wody i stać się prawdziwą wizytówką kulturalną miasta?

Warto zacząć od tego, że miasto powinno wzmocnić komunikację o wydarzeniach. Wbrew pozorom już dziś na mieście dzieje się dużo fajnych rzeczy, ale brakuje dobrej komunikacji na mieście, jak i w internecie.

Tarnów ma już marki z potencjałem — Talia czy Tarnowska Nagroda Filmowa wzmacniane w ciągu najbliższych lat, mogłyby też wzmocnić pozytywny wizerunek miasta. W sprawie kultury dobrze będzie wrócić do imprez na rynku, niekoniecznie z drogimi wykonawcami, ale zapraszając lokalnych, często fenomenalnych artystów.

Miasto powinno też wrócić do wspierania oddolnych inicjatyw. Pamiętam kilka lat temu Artsquat prowadzony przez Natalię Trybę na rynku — to mieszkanie na rynku zamienione w galerię, zapełniało się aż po schody. Nie wszystko da się zrobić przez instytucje miejskie, ale tak samo, jak przedsiębiorcy, kreatorzy kultury powinni otrzymywać pełne wsparcie.


Które z ostatnio podejmowanych inicjatyw samorządu Tarnowa uważasz za chybione? I dlaczego?

Uważam, że miasto dużo oszczędziłoby sobie złych komentarzy, gdyby zamiast woonerfu uspokojono ruch za pomocą zielonej infrastruktury. Byłoby znacznie taniej i ładniej. Nie byłbym sobą, gdybym nie dodał tutaj pomysłu sprzedaży byłej strzelnicy, ale na razie to już historia, skupmy się na przyszłości.


Kandydujesz z komitetu wyborczego kandydata na prezydenta Tarnowa Jakuba Kwaśnego. Co zdecydowało o tym właśnie miejscu?

Jakub Kwaśny to kandydat mający doświadczenie samorządowe i ekonomiczne, które łączy wciąż z otwartym spojrzeniem. Potrafi kreować pozytywną, samorządową  energię, której Tarnów potrzebuje.

Tworzymy komitet, który od początku jest otwarty na oddolną aktywność i budowanie wspólnoty — chcemy, by po tej kampanii w mieście zostało coś więcej, niż plakaty. To widać po spotkaniach, gdy konsultujemy program i wypełniamy całą salę. Tarnów zasługuję na tę pozytywną energię.

 

Jeżeli masz coś do powiedzenia tarnowianom, to teraz właśnie, na zakończenie rozmowy, jest dobry moment.

Ta kampania potrwa jeszcze dwa miesiące, jako kandydat do Rady Miejskiej i członek sztabu wyborczego chciałbym, byśmy z niej wynieśli coś więcej. Rozmawiajmy na argumenty, a nie na wyzwiska czy gazetki z pomówieniami. Cytując klasyka „Ludzie, lubcie się trochę bardziej”.

 

Rozmawiała Dorota Filip

19.02.2024
Komentarze:
Bartek: 20.02.2024
Kiełbasa wyborcza
Twój komentarz:
Ankieta
Czy wiesz, na kogo oddasz głos w drugiej turze wyborów?
| | | |