„O złote pióro”

23 kwietnia odbyło się XI tarnowskie Dyktando Ortograficzne „O złote pióro”. Kilkadziesiąt osób pisało tekst autorstwa profesora Bogusława Dunaja. Najlepsi uczestnicy otrzymali nagrody ufundowane przez Prezydenta Miasta Tarnowa.

Urząd Miasta Tarnowa i Zespół Szkół Ekonomiczno - Ogrodniczych w Tarnowie byli organizatorami 11 edycji Dyktanda Ortograficznego „O złote pióro”. Wśród uczestników znaleźli się zarówno uczniowie jak i osoby dorosłe.
Imprezie patronował Prezydent Miasta Tarnowa Ryszard Ścigała. Autorem tekstu i przewodniczącym jury był, jak w latach ubiegłych, językoznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego – prof. dr hab. Bogusław Dunaj.
Poniżej publikujemy cały tekst dyktanda.

Vivat (wiwat) Tarnów!
Niemałoznaczna to sposobność, by krzesać hołubce, wszakże sześćsetosiemdziesięcioletniej historii grodu Leliwitów niejeden nie-Polak choćby z Kraju Kwitnącej Wiśni mógłby pozazdrościć. Cieszcież się tarnowianie z tego ekstrajubileuszu, boć to wydarzenie cud. Nasamprzód nadbrzeża Wątoku, Białej Tarnowskiej i Dunajca porastały chaszcze tarniny, burzanu, świerzbnicy, bażyny i świerzopu. Tu i ówdzie górowały nad nimi sosnowe gaiki. Trzebaż to było wszystko wyżąć i wytrzebić, by zasadźca mógł gród założyć. Dziś wystarczyłoby, żeby jakiś zhardziały ekomaniak przykuł się do dziko rosnącej choi, a już trzebież boru trzeba by powstrzymać, ba, nawet rosochatych wierzb i brzóz nie można by z gałęzi obrzynać. Naówczas jednak ekoterroryzm nie był nawet w zalążku i niepotrzebne było przyzwolenie Greenpeace'u, zresztą o Greenpeasie nikt wtedy nie słyszał, by byle rososzkę przyciąć. Na karczowisku wyrósł gród, a i przyroda nie ucierpiała. Wciąż przecież na Górze Świętego Marcina pohukują puchacze, stroszą pióra jastrzębie, hycają żaby i zające, a jaź, kleń czy brzana nie należą w Białej do rzadkości. Nadto przez starodrzew buczyny karpackiej prowadzi „Szlak borsuka”. Lasy przez stulecia dostarczały po trosze brusów, dziegciu, rogoży, a i potaż się w nich wypalało. Niejedyne to skarby Tarnowa. Wedle instruktarza obchodów jubileuszu sporządzonego przez urząd miasta włodarze nie omieszkają otworzyć podwoi miejskiego skarbca. Jest ci tam na co popatrzeć. W tymżeż panoptikum są różne cuda-niewidy, w tym nawet ponoć przedmioty należące drzewiej do chędogiego chwata Spycimira, na które nieludzcy grabieżcy i ciemięzcy okrutni w swoim ohydztwie i drapiestwie bezwstydnie czyhali. Wpośród nich z półtrzecia worka dukatów wytrząśniętych z półkoszek wozu Lucyfera, żółtozłoty, mosiężny roztruchan z niby-malachitowym herbem Leliwa, nie najostrzejsza rohatyna ponaddwuipółmetrowej długości, rogóżkowe makatki upstrzone obrazkami szałwii, dyni, lilii i aronii, a także superostry, przyprószony kurzem koncerz i chorągiew haftowana w guasi-herbowe wzory, a do tego fikuśne naczynko do herba mate w kolorze lilaróż, które pewien Południowoafrykańczyk sprezentował hrabi, jednemu z pociotków hetmana Tarnowskiego.

Autor tekstu: prof.dr hab. Bogusław Dunaj




23.04.2010
Twój komentarz:
Ankieta
Czy jesteś za przywróceniem handlu w niedziele?
| | | |