Aktorstwo to niebezpieczny zawód

Z Mirosławem Nejnertem, odtwórcą roli Feliksa Rzepki w przedstawieniu „Kolega Mela Ggibsona” rozmawiał Grzegorz Janiszewski.
Jesteśmy po przedstawieniu „Kolega Mela Gibsona”. To wyjątkowy teksy, bardo dowcipny, ale i przejmujący. Jego autor, Tomasz Jachimek, znany jest Polakom jako współautor programu „Szkło kontaktowe”, a zupełnie nieznany jako dramaturg.
Sam namawiałem Tomka do pisania sztuk. Rozpoczął od monodramu. To bardzo trudna forma teatru, a tekst powstał znakomity, nawet mistrzowski. Tomasz ma niesamowity słuch na dialog. Dzięki temu mnie również łatwiej jest pracować nad spektaklem. Nawet jeśli zmieniamy niewielkie fragmenty tekstu fraza Tomasza Jachimka pozostaje i dzięki temu postać, którą gram jest tak bardzo prawdziwa.


Skąd pomysł na takiego właśnie bohatera?
Postać Feliksa Rzepki powstała w części z doświadczeń Tomka, on chętnie opowiada, że opowiedział mu ten tekst znany aktor w stanie po spożyciu alkoholu. To oczywiście trochę anegdota, ale coś w tym jest. Ta postać jest bliska mnie i chyba każdemu aktorowi. Trochę kabotyn, ale równocześnie ciepły człowiek, któremu w życiu nie bardzo wyszło. Coś jednak osiągnął – grał Cyrano de Bergeraca.

W gronie aktorów nie brakuje ekshibicjonistów. Jaki jest Mirosław Najnert na życie? Czy Feliks Rzepka to trochę również Pan, czy to jedynie rola?

Ze mną jest tak, że ja nie lubię swojego bycia aktorem. Nie wiem dlaczego. Nie wstydzę się bynajmniej swojej pracy, dużo występuję, ale kiedy na imprezie ktoś prosi mnie o powiedzenie czegoś zabawnego, czuję się trochę jak lekarz, którego w każdych okolicznościach ludzie bez krempacji pytają – co mi jest, bo mnie coś boli. Aktorstwo to niebezpieczny zawód, ciągle jest się na granicy bycia śmiesznym. To zawód, który żyje z iluzji. Jeśli się w tę iluzję uwierzy, można swoje prywatne życie sprzedać. Dlatego trzeba pracę od życia precyzyjnie rozdzielać
Być samemu na scenie to dla aktora trudne zadanie. Nie ma kolegów, nie ma rekwizytów, trzeba natomiast przekonać widownię do siebie.
To prawda. Jako młody człowiek rozpoczynałem od monodramów. Zrealizowany wówczas monodram uzyskał nawet sporo nagród, ale później nie ciągnęło mnie do tej formy teatru, nie chciałem robić monodramów, grałem w normalnych sztukach. Teraz widzę, że po prostu szukałem tekstu. Teksty klasyczne mnie nie pociągały. Tymczasem tekst Tomka jest dla mnie trafieniem w dziesiątkę, a Waldemar Patlewicz to świetnie i oszczędnie wyreżyserował. Chodziło mi oto, by nie „przegiąć”, bo w przypadku tego tekstu trzeba na to akurat bardzo uważać.

Czy na premierze spektaklu w grudniu ubiegłego roku pojawił się Mel Gibson?
Mela nie było, ale było moje zdjęcie z Melem Gibsonem. Niestety był to fotomontaż, ale wiele osób się na ten fotomontaż nabrało.
Dziękuję za rozmowę
01.10.2008
Twój komentarz:
Ankieta
Jak oceniasz pierwsze miesiące pracy nowego samorządu Tarnowa?
| | | |