Urok staroświeckiej komedii. „Grube ryby”.
„Grube ryby”, sztuka napisana przez Michała Bałuckiego określana jest czasem mianem „komedyjki”. Rzeczywiście wielkiej filozofii w tekście nie ma, „Grube ryby” mają widzów przede wszystkim bawić. Na tarnowskiej scenie, za sprawą Krystyny Jandy i aktorów teatru Polonia, cel ten został w pełni zrealizowany.
Tekst sztuki „Grube ryby” napisany został blisko 130 lat temu, w pełni zasługuje więc na określenie „staroświecki”. XIX – wieczne staroświeckie komedie mogą być jednak bardzo urokliwe, o czy przekonała się festiwalowa publiczność podczas przedstawienia Teatru Polonia z Warszawy.
Sztuka Michała Bałuckiego nie ma filozoficznych podtekstów, ani społecznych aspektów. Ta farsa ma przede wszystkim bawić publiczność. Qui pro quo pomiędzy staramy kawalerami i pannami na wydaniu to temat eksploatowany w teatrze często.
Krystyna Janda zrealizowała „Grube ryby" w swoim teatrze w sposób tradycyjny, wręcz celowo w konwencji staroświeckiej opowieści. To hołd złożony dawnemu teatrowi, ku satysfakcji publiczności oczekującej klasycznej, mądrej rozrywki. Niewątpliwym atutem przedstawienia jest gwiazdorska obsada. Aktorzy- zwłaszcza Cezary Żak i Artur Barciś - wcielają się w zabawne typy i w dziwnych peruczkach, z sympatycznymi loczkami są nie tylko śmieszni, ale też przekonywujący. Z wielką przyjemnością oglądało się również świetną Wiesławę Mazurkiewicz oraz Ignacego Gogolewskiego, a także Krzysztofa Kiersznowskiego, którego w takim repertuarze oglądamy nad wyraz rzadko, a okazuje się – szkoda.
Miło było obejrzeć z wdziękiem zaprezentowany na scenie świat sprzed przeszło stulecia. Przypomnieć sobie nie istniejące już charakterystyczne typy polskich mieszczan, ich sposób myślenia, problemy i tragikomiczne konflikty, toczące się przy zapomnianych już karcianych grach. Miło było gościć w tarnowskim teatrze tej miary artystów.
01.10.2008