W czasie świąt ludzie się nudzą. "Czerwone komety".
Dla jednych święta, a właściwie czas przedświąteczny to okres zakupowego szaleństwa, wydawania nie zarobionych jeszcze pieniędzy, wizyt w kolorowych centrach handlowych. Dla innych to czas narzekania, iż czas przedświąteczny to okres zakupowego szaleństwa, wydawania nie zarobionych jeszcze pieniędzy, wizyt w kolorowych centrach handlowych, pomiędzy tym wszystkim ginie cały sens świąt. Okazuje się jednak, że nie wszyscy młodzi ludzie chętniej myślą o zakupach, niż najbliższych osobach. Tak przynajmniej wygląda to w interpretacji autorów „Czerwonych komet”.
W tarnowskim teatrze powstało zabawne, sprawnie zrealizowane i zagrane przedstawienie i dobrze się stało, że pokazano je podczas tegorocznego Festiwalu Komedii. Rzecz dotyczy porwania kota w celu wymuszenia okupu, ale ponieważ akcja dzieje się tuż przed świętami Bożego Narodzenia mamy okazję przyjrzeć się masie charakterystycznych dla tego okresu zdarzeń i ludzkich zachowań. Mamy więc „świętych Mikołajów”, dla których to czas zarabiania pieniędzy, panów zmęczonych i niedysponowanych po spotkaniu w macierzystym zakładzie pracy, pań i panów, dla których święta to odprawiany od wielu lat co roku, niewiele znaczący rytuał, a także pań i panów, którzy korzystając z wolnych od pracy chcą zwiedzić atrakcyjne „kawałki świata”. I do tego terroryści, a właściwie terrorystki, które zabierają bogatym i rozdają biednym, czyli coś ponad świąteczne standardy.
W Tarnowie „Czerwone komety” miały swoją polską prapremierę. Przedstawienie okazało się na tyle interesujące, że nie dociekamy już tego jak jedna z bohaterek okradła bank centralny, choć taka wiedza bardzo by się nam przydała. Od biedy i 10 tysięcy euro wystarczy, ale w tym celu należy porwać starego, wykastrowanego kota.
03.10.2008