Wchodząc głównym wejściem na Stary Cmentarz, po lewej stronie, między bramą a kaplicą Radzikowskich, wśród rozrzuconych tu w nieregularnym układzie grobowców znaleźć można niepozorny nagrobek w formie pionowego, płaskiego postumentu osadzonego na poziomej płycie. Pomimo niezbyt efektownej formy i stosunkowo skromnych rozmiarów, jest to jeden z najciekawszych, a przy tym najstarszy z rozpoznanych pomników nagrobnych na całym cmentarzu.
Ma formę barokowego obelisku na wysokim trzonie, osadzonego wtórnie na poziomej płycie. Górną część obelisku zajmuje kartusz z herbem Śreniawa (Lubomirskich) pod mitrą książęcą z labrami, poniżej kartusza wyobrażenie chusty zawieszonej na gwoździach, w zwieńczeniu niewielki krzyż. Z łacińskiej inskrypcji znajdującej się na tylnej ścianie obelisku dowiedzieć się możemy, że jest to nagrobek Anny Marii z Lubomirskich Radziwiłłowej zmarłej w 1792 roku, a fundatorem pomnika jest Jan Potocki .
Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się jasne. Jeśli jednak bliżej przyjrzymy się wszystkim aspektom powstania tego nagrobka nasuwa się parę wątpliwości. Pierwsza dotyczy osoby zmarłej Anny Radziwiłłowej, druga sytuacji cmentarza w końcu XVIII wieku i możliwości lokowania na nim tego rodzaju nagrobków.
Sama Anna Maria Lubomirska, córka księcia Jana Kazimierza Lubomirskiego i Urszuli z Branickich, urodzona około 1730 roku była dosyć typową reprezentantką swojej epoki i stanu, z którego się wywodziła. Wykształcona i wychowana we wrocławskim klasztorze, w 1753 roku wydana została za Karola Radziwiłła , zwanego "Panie Kochanku". Jej mąż to chyba najbarwniejsza postać wśród magnaterii okresu saskiego i stanisławowskiego, którego pijaństwa i hulaszczy tryb życia nawet wśród zepsutych osiemnastowiecznych elit budziły respekt, a określenia "opój", "hulaka", "szaleniec" należą do podstawowego arsenału wyróżników jakimi charakteryzowali go od XIX wieku historycy i biografowie. Taka jednostronna ocena "Panie Kochanku" jest może trochę dla niego krzywdząca, niemniej życie z nim na pewno nie było łatwe, o czym Anna Maria mogła się przekonać już niedługo po trwającym dwa tygodnie weselu - do ulubionych urozmaiceń balang, jakie urządzał stało się np. strzelanie z armat pod jej oknami, na zamku mirowskim (Karol pełnił tu funkcję starosty) utrzymywał zaś cały harem, co nowo poślubiona żona, jak się zdaje przeciętnej urody, musiała odbierać ze szczególną przykrością.
Małżeństwo takie nie mogło trwać długo i też długo nie trwało - w 1757 roku Anna Maria opuściła męża, rok później była już po rozwodzie (tata księcia Karola, hetman wielki litewski, wypłacił byłej synowej jak się zdaje bardzo poważną kwotę "za utratę dziewictwa" ). Odtąd Anna Maria żyła samotnie (a raczej bezmężnie), znajdując sobie kochanków wśród arystokracji i dyplomatów Warszawy gdzie nabyła pałac Paców. Bywała i w innych miejscach - w Paryżu, często na Śląsku gdzie majątki posiadała jej matka, w Wiedniu, od czasów sejmu konwokacyjnego zaangażowała się też w działalność polityczną. Bujne życie jakie prowadziła i dosyć burzliwy romans z księciem Franciszkiem de Paula Sułkowskim stały się powodem przypuszczeń, że mogła być matką legendarnego oficera napoleońskiego, adiutanta samego Napoleona, Józefa Sułkowskiego (problem jego pochodzenia nie jest rozstrzygnięty). Ostatnie lata życia spędzała głównie w Warszawie i w swojej posiadłości pod Warszawą - Wiązownej, gdzie posiadała dworek z parkiem, często też bywała w Głogowie, w dobrach odziedziczonych po zmarłej w 1776 roku matce. Przed śmiercią zdążyła jeszcze wesprzeć finansowo insurekcję kościuszkowską - zmarła, jak w oparciu o odnalezioną kopię metryki jej śmierci ustaliła T. Zielińska , 10 stycznia 1795 roku w Tarnowie i na tutejszym cmentarzu została pochowana.
Skąd się jednak wzięła w Tarnowie? Wiemy o niej jedynie, że utrzymywała kontakty z Sanguszkami, zwłaszcza z Barbarą, żoną Pawła Karola Sanguszki , nie zachował się jednak żaden ślad jej pobytu w Tarnowie czy w Gumniskach na przełomie lat 1794/95 lub w początkach 1795 roku. Fakt jej śmierci nie został też odnotowany w żadnej z ksiąg zmarłych parafii tarnowskiej. Ponadto skąd się wzięło błędne określenie daty jej śmierci (rok 1792) w inskrypcji nagrobka? Daty, dodajmy, do niedawna przyjmowanej za faktyczny czas jej zgonu. Wszystko to stanowi nie wyjaśnioną dotychczas zagadkę której jednoznacznie rozstrzygnąć się nie da.
Trudna jest też odpowiedź na pytanie w jaki sposób nagrobek pojawił się na cmentarzu i, co ściśle się z tym zagadnieniem wiąże, kiedy powstał.
Należy tutaj przypomnieć, że niedługo po pierwszym rozbiorze i włączeniu Małopolski w imperium austriackie nowa prowincja poddana została regulacjom prawnym, którymi biurokracja cesarstwa szczególnie obficie szafowała w latach panowania Józefa II . Edykt cesarski z 1784 roku, nakazujący przenoszenie cmentarzy poza tereny zamieszkałe (w jego wyniku w Tarnowie zlikwidowano stare cmentarze przykościelne i założono cmentarz nazywany Dzisna "Starym"), określał również szczegółowo sposoby pochówków oraz dopuszczalne formy upamiętniania zmarłych. W głośnym (i znakomitym) filmie "Amadeusz" pokazana jest np. scena pochówku Mozarta zmarłego kilka lat po wprowadzeniu owego przepisu - zaszyte w worku zwłoki spuszczone zostają w wykopany dół i zasypane przez grabarzy. Taka forma pogrzebu nie wynikała bynajmniej z problemów finansowych denata, jak można byłoby przypuszczać (kompozytor umierał jako bankrut), była to rekonstrukcja pochówku zgodna z wytycznymi edyktu z 1784 roku. Zmarli mogli być grzebani wyłącznie w płóciennych workach, nigdy w trumnach, które miały stanowić rekwizyt wielokrotnego użytku, co uzasadniane było względami sanitarnymi (drewniana trumna wstrzymywała rozkład zwłok). Przepis określał nawet rozmiary dołu na zwłoki, zalecał przysypanie ich wapnem i bezzwłoczne zasypanie ziemią.
Zabronione było również wznoszenie trwałych nagrobków - jedynym dozwolonym rodzajem grobu stała się mogiła ziemna - formą upamiętniania zmarłych mogły być natomiast tablice inskrypcyjne, które wolno było osadzać w murze cmentarnym stanowiącym, podobnie jak duży krzyż w centrum, obowiązkowy element każdej nekropolii.
Biurokratyczne przepisy nie liczące się z praktyką życia zwykle umierają śmiercią naturalną. Tak też było z większością tych regulacji - w Galicji, na którą przemianowane zostały zajęte przez Austrię tereny Małopolski i Rusi Czerwonej, inna była tradycja chowania zmarłych i inny stosunek do cmentarzy, stopniowo owe nakazy zaczęły one odchodzić w zapomnienie, zwłaszcza, że i okres wojen napoleońskich wnosił ważniejsze problemy. W XVIII wieku były to jednak przepisy żywe i egzekwowano je jeszcze w początkach następnego stulecia, o czym świadczyć mogą chociażby tablice inskrypcyjne z tego okresu w murze cmentarnym.
Przytoczone fakty mogły wzbudzać uzasadnioną wątpliwość czy nagrobek pojawił się w obrębie cmentarza już w XVIII wieku - według jednej z hipotez mógł być początkowo umieszczony na jakimś działającym jeszcze, pomimo otwarcia cmentarza zabłockiego, cmentarzu starego typu (przykościelnym) później zaś został tu przeniesiony. Jeden ze współautorów opracowujących biogramy do przewodnika po Starym Cmentarzu, Kazimierz Bańburski , zwrócił uwagę na sformułowanie z metryki śmierci Radziwiłłowej, że pochowano ją w Tarnowie "na cmentarzu tegoż miasta wewnętrznym" , co mogłoby taką hipotezę potwierdzać (do cmentarza zabłockiego bardziej pasowałyby określenie "zewnętrzny").
Sprawę datowania nagrobka rozstrzyga jednak, jak się wydaje definitywnie, analiza najstarszego planu miasta inż. F. v. Grottgera , na którym została zarejestrowana najwcześniejsza sytuacja cmentarza, na co wskazywałem we wspomnianym przewodniku ( Stanisław Potępa , Antoni Sypek , Marek Trusz "Cmentarz Stary w Tarnowie. Przewodnik". 1991). Wewnątrz obrysu cmentarza oznakowane są groby mające formę nieregularnych kopczyków o wyraźnie horyzontalnym układzie, w części zupełnie płaskich - większość zwieńczona jest krzyżem - tworzących czytelne zagęszczenie w północnej części obszaru, od strony wejścia. Symbole te w czytelny sposób oddają formę mogił ziemnych oraz dokumentują naturalny sposób zapełniania wnętrza grobami (od wejścia w głąb jego obszaru), taka też zapewne była intencja autora. Natomiast jeden nagrobek wyróżniony został indywidualnym znakiem graficznym - przypomina formę obelisku o rozszerzającej się podstawie i węższej górnej części - usytuowany jest przy wejściu, w północno-wschodnim narożniku ówczesnego cmentarza, a więc dokładnie tam gdzie zlokalizowany jest nagrobek Radziwiłłowej. Nie ulega wątpliwości, że w ten sposób wyróżniony został właśnie jej kamienny pomnik nagrobny, wyjątkowy na tle mogił ziemnych wypełniających cmentarz. Potwierdzałoby to pierwotną lokalizację nagrobka na tym cmentarzu oraz czas jego powstania bezpośrednio po śmierci Radziwiłłowej. W tym ostatnim przypadku pomimo, że przyjmowane za Zdzisławem Simche datowanie planu Grottgera na około 1796 roku nie jest całkowicie pewne, to oznakowanie na nim naszego nagrobka w zupełności by to datowanie potwierdzało - w 1797 roku w centrum ówczesnego cmentarza wzniesiony został wielki grobowiec biskupa Floriana A. Janowskiego , którego kamienny pomnik nagrobny stanowi do dzisiaj największą figuralną kompozycję rzeźbiarską całego, wielokrotnie rozszerzanego cmentarza, który gdyby w czasie powstawania planu Grottgera istniał, z całą pewnością zostałby na nim oznakowany. Tak więc czas powstania i ustawienia nagrobka na cmentarzu zabłockim należałoby określić na lata 1795-96, czyli okres pomiędzy śmiercią Anny Marii Radziwiłłowej a wzniesieniem grobowca biskupa Janowskiego. Najprawdopodobniej nagrobek ten był pierwszym kamiennym pomnikiem na cmentarzu. Osobom wpływowym i bogatym, do których należała zarówno zmarła utrzymująca przy tym dobre stosunki z miejscową elitą, rodem byłych właścicieli miasta, jak i fundator nagrobka, łatwiej było naginać austriackie nakazy. W tym przypadku dodatkowym elementem ułatwiającym obejście ówczesnego prawa mógł być brak muru cmentarnego (powstał około 1800 roku ) co uniemożliwiało upamiętnienie zmarłej tablicą. Prawie równolegle, w sposób wręcz ostentacyjny zakaz budowy trwałych nagrobków złamał również dostojnik kościelny, ten jednak utrzymywał dobre stosunki z dworem wiedeńskim, czego miejscowa biurokracja zaborcza była z pewnością świadoma.
Jak jednak wyjaśnić błędną datę jej śmierci w inskrypcji? Tutaj oprzeć się możemy jedynie na przypuszczeniach.
Jan Potocki , syn Piotra (nie mylić z Janem Potockim autorem "Rękopisu znalezionego w Saragossie"), wychowanek i spadkobierca Anny Radziwiłłowej, który był fundatorem nagrobka, mógł w odbiorze zamówionego przez siebie dzieła nie uczestniczyć (taką sprawę można było załatwić przez plenipotenta lub, mając dobre stosunki z Sanguszkami, scedować jej załatwienie na nich ), co w jakiś sposób mogłoby wyjaśniać ewentualną pomyłkę kamieniarza w dacie śmierci i pozostawienie jej bez korekty. Innym, mniej jednak prawdopodobnym wyjaśnieniem pomyłki, mogą być jakieś dawne, (dzieiętnastowieczne?) prace renowacyjne przy nagrobku, podczas których wprowadzono źle odczytaną datę do odnawianej inskrypcji.
Oba wyjaśnienia pozostać jednak muszą tylko spekulacjami.
K. Marek Trusz