189 sztuk dorodnych grzybów zebrał podczas niespełna dwugodzinnego spaceru Janusz Kwaśniak, wójt Borzęcina. To potwierdza, że po pierwsze długo oczekiwane grzyby wreszcie są, a po drugie, że Borzęckie Święto Grzyba ma swoje uzasadnienie.
W tym roku długo kazały na siebie czekać, doprowadzając niecierpliwych grzybiarzy do rozpaczy i frustracji. Ale wreszcie są. W lasach gminy Borzęcin, choć nie tylko tam, wysypały grzyby. Roi się od żądnych wrażeń grzybiarzy oraz prawdziwków, podgrzybków, kozaków, maślaków i kurek. Wystarczy kilkudziesięciominutowy spacer, aby cieszyć się dorodnym koszem owoców lasu. Korzystając z chwili wolnego czasu i przepięknej pogody, na grzyby wybrał się również gospodarz gminy Borzęcin, wójt Janusz Kwaśniak. W niespełna dwie godziny uzbierał 189 sztuk dorodnych grzybków. - Za grzybami chodziłem w tym roku może cztery razy, ale dzisiejszy zbiór to prawdziwy rekord – komentuje. Cieszy się także, że organizowane co roku Borzęckie Święto Grzyba jest właściwą imprezą w stosownym miejscu, a Borzęcin nie zawiódł jako stolica szlachetnego grzyba.
Zebrane przez wójta grzybki trafią głównie do marynaty, chociaż nie zabraknie ich również na pyszny sos wedle starego domowego przepisu. Tych, którzy jeszcze w tym roku po borzęcińskich lasach nie chodzili, gospodarz gminy zachęca do połączenia przyjemnego z pożytecznym; grzybobrania z aktywnym wypoczynkiem. Wszak nic tak nie odpręża jak spacer na świeżym powietrzu, a ciężar zebranych grzybów jest bardzo przyjemnym ciężarem...