"Wiosna, ach to ty..."
Rozpoczęła się kalendarzowa wiosna, która jednak w żaden sposób nie idzie w parze z tym, co za oknem. Okres budzenia się do życia roślin i zwierząt jest i jednym i drugim wyjątkowo nieprzychylny. Nic więc dziwnego, że nikomu i niczemu budzić się jeszcze nie chce. Tkwimy w czymś na kształt przedwiośnia i to wyjątkowo wrednego. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że dnia przybywa, a nocy ubywa. Wiosna jest podobno kobietą. Może więc tym należy tłumaczyć jej nieobecność? Wbrew kalendarzowi i oficjalnym oświadczeniom, że przybyła, wiosna wychodzi widać z założenia, że "jak kocha to poczeka". Może sobie na to pozwolić, bo co roku kradnie przecież miliony serc. Co roku też zawraca w głowach mężczyznom w każdym wieku, odsłaniając stopniowo coraz większe fragmenty spragnionych słońca ciał.
Ale bywa też wyjątkowo kapryśna. Co rusz udowadnia, że "w marcu jak w garncu", a "kwiecień plecień wciąż przeplata". Zirytowana zasnuwa niebo ponurą szarością, a naprawdę wkurzona ciska gromy i sypie gradem. Ale kiedy jest w dobrym humorze, łagodnym uśmiechem rozświetla świat i ogrzewa zmarznięte przebiśniegi. I zaczyna malować szaro-bure jeszcze trawy, rzucając na nie od czasu do czasu fioletowe kępki, żółte kropki i białe przecinki.
Wiosna, choć wielbiona przez wielu, nie jest ideałem. Ma swoje słabostki, które skrzętnie ukrywa. Oficjalnie zajada się sałatkami z nowalijek, ale na dnie szuflady zawsze ma ukryty batonik lub coś równie pysznego i niezdrowego na "czarną godzinę". Oficjalnie kocha zwierzęta, ptaki i w ogóle wszystko, co żyje, ale zawsze zasypia z pluszowym misiem. Uwielbia kiedy prawi jej się komplementy i nazywa najpiękniejszą, choć podobno ma dość sporo piegów. Jest też trochę leniwa. Nie zawsze chce jej się wstać i zabrać do tych wszystkich wiosennych obowiązków. Ale kochamy wiosnę, bo jest niepowtarzalna i mimo swoich wad, pełna uroku. Dlatego cierpliwie czekajmy. Byle do wiosny...
08.04.2009