Wielkanoc - święto rodzinne
Solemnitas Solemnitatum czyli uroczystość uroczystości - tak już w VI wieku papież Grzegorz Wielki nazwał Wielkanoc. Wielkanoc poprzedzona Wielkim Postem to największa uroczystość kościelna. W czasach prasłowiańskich na dzisiejszy okres świąt wielkanocnych przypadały obchody święta zmarłych, stąd też w obrzędach i zwyczajach wielkanocnych sporo jest wierzeń związanych z duchami, dziwami i siłami nieczystymi, które szczególnie w Wielki Tydzień wykazują ponoć wyjątkową aktywność.
Od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty milczą kościelne dzwony. Dawniej po wsiach biegali jedynie chłopcy z kołatkami mocno nimi hałasując, co miało symbolizować wypędzanie Judasza. W Wielki Czwartek, na pamiątkę wieczerzy pańskiej, we wszystkich domach jedzono tajnię - postną kolację i, według staropolskiego obyczaju, po tajni nic już nie jedzono, aż do wielkanocnego śniadania.
Wielki Czwartek niegdyś nazywany był Wielkanocą Umarłych. Wiara w przebywanie w tym dniu dusz zmarłych pomiędzy żywymi była tak silna, że jeszcze do niedawna nie myto naczyń po tajni, aby resztkami nakarmić w nocy dusze umarłych.
Wielki Piątek to przede wszystkim groby. Zwyczaj strojenia grobu Chrystusowego przywędrował do Polski prawdopodobnie z Czech lub Niemiec, a dzięki polskiej fantazyjnej naturze bardzo się rozwinął. W ubieraniu grobów już w XVII wieku zaczęły pojawiać się elementy narodowe. Narodowa niewola spowodowała, że przepych zaczął ustępować grobom - symbolom. Przy grobach straż sprawowały specjalne warty, a pełnili ją najlepsi i najbardziej szanowani obywatele, najczęściej ubrani w polskie mundury.
Piękną polską tradycją było odwiedzanie grobów. W miastach, gdzie kościołów było więcej należało obejść je wszystkie i w każdym spędzić przy grobie chwilę na modlitwie, a także złożyć datek na biednych. Od XVIII wieku zwyczaj odwiedzania grobów nabrał charakteru raczej spotkań towarzyskich. Ściśle związane z Wielkim Piątkiem były także kwesty na biednych. Kwestowały panie z tzw. towarzystwa, a im były ładniejsze i młodsze, tym pieniędzy było więcej.
Z Wielkim Piątkiem związanych jest wiele przysłów - "Wielki Piątek - dobry siewu początek", "Jeżeli w Wielki Piątek kropi - radujcie się chłopi", "W Wielki Piątek zrób początek, a w Sobotę kończ robotę", "W Wielki Piątek jasno to w stodole ciasno". Pracowano w Wielki Piątek od samego świtu, bo pracować można było tylko do południa. I jeszcze jedna tradycja, zdecydowanie bardziej nam bliższa wiąże się z tym dniem - gotowanie i malowanie jajek. W Wielki Piątek młode dziewczęta brały się za malowanie wielkanocnych jajek, a w wodzie w której jajka się gotowały myły włosy wierząc, że będą gęste, lśniące i piękne.
Wiele jest starych legend i podań dotyczących zwyczaju malowania jajek. Podanie greckie z X wieku mówi, że zwyczaj ten wprowadziła święta Magdalena, która przyszedłszy do Heroda z prośbą, aby ulitował się nad Jezusem, podarowała mu kilka malowanych jajek. Jakikolwiek jednak był początek, zwyczaj ten przetrwał do dzisiaj.
Wielka Sobota to dzień święconego. Dawniej ten dzień rozpoczynało święcenie ognia, który rozniecano na placu przed kościołem. Oznaczało to rozpoczynanie nowego czasu - kończyły się zima i post, a zaczynała wiosna i radość. Po poświęceniu ognia, święcono wodę, którą potem gospodarze kropili swoje obejścia i wszystkich domowników. Po poświęceniu ognia i wody rozdzwaniały się kościelne dzwony i potem już, przez cały dzień święcono pokarmy. Jakże inaczej wyglądało jednak owo święcone. Dworzanin hetmana Jana Tarnowskiego , Mikołaj Pszonka tak opisuje święconkę u mieszczanina i rajcy krakowskiego Mikołaja Chroberskiego : - (.) Na sześciu misach srebrnych mięsiwa wędzone wieprzowe, na drugich sześciu prosięta okrąglutkie, kiełbasy najmniej po cztery łokcie długie ustrojone rzędami jaj i pisanek. Pomiędzy tym figury z ciasta przedniego, a na samym środku piękny baranek z masła i owieczki wielkości naturalnej. Dalej stały bańki srebrne z octem i oliwą i cztery kruże starego miodu. Dalej łódeczki z owoców, jako Pan Bóg w kraju dał, a w gąsiorach wino. Kołacz wielki, gruby na dwie piędzi, a w środku Zbawiciel z chorągiewką i anioł na druciku. Jeden placek miał w środku sadzawkę z białego miodu i wyglądały z niej rybki i nimfy a Kupid strzelał do nich z łuku. Pomijam inne, drobniejsze rzeczy"... Oczywiście z takim święconym nikt nie szedł do kościoła. To księża objeżdżali pałace, dwory, zaścianki i wioski. Niewątpliwie święcone było w Polsce rzeczą ważną i było co i podziwiać i oglądać i jeść. Jednak ogromnym ilościom jadła nie należy się zbytnio dziwić. Każdy dwór utrzymywał wówczas wielu kawalerów i liczne panny, służbę i czeladź. Pamiętano też zawsze o święconym dla starych sług, sierot i kalek.
W naszym dzisiejszym święconym nie ma wprawdzie pieczonego prosięcia, ale jest chrzan, sól, chleb, kiełbasa, babka, pisanki. A wszystko mieści się w małym koszyczku. Wielką Sobotę kończyła rezurekcja ze zwycięską pieśnią zmartwychwstania: "Wesoły nam dziś dzień nastał". Niegdyś rezurekcyjne dzwony zwoływały na nabożeństwo o północy z Wielkiej Soboty na Wielką Niedzielę, później przeniesiono je na niedzielny świt. Po nabożeństwie wyposzczeni ludzie śpieszyli do domów na Wielkie Śniadanie.
Jedną z największych atrakcji Wielkanocy było wielkie obżarstwo. Po czterdziestodniowym Wielkim Poście z niecierpliwością czekano na ten dzień. Wielkanoc to zawsze było w Polsce rodzinne święto poświęcone jedzeniu. Dawniej głęboko wierzono, że nic święconego nie może się zmarnować. Okruszyny ciast rozsiewano po ogrodzie, skorupki z jajek wynoszono na grządki, a ze święconego chrzanu robiono krzyżyki i wkładano pod węgły domu. Cały dzień spędzano w rodzinnym gronie, a dopiero poniedziałek wielkanocny skłaniał do składania wizyt.
Poniedziałek to dzień harców i swawoli. Trudno dzisiaj dociec, skąd wziął się zwyczaj oblewania wodą, Jedni wywodzą go z Jerozolimy gdzie "schodzących się i rozmawiających o zmartwychwstaniu Chrystusowym, Żydzi wodą z okien polewali". Inni początek tego zwyczaju upatrują we wprowadzeniu do Polski chrześcijaństwa, kiedy odbywały się zbiorowe chrzty w wodzie.
Każdy niemalże region Polski miał, a czasami ma do dzisiaj swoje obyczaje związane ze śmigusem dyngusem. Niezależnie jednak od różnic, chodziło i chodzi o to, aby kogoś oblać wodą. Dawniej narażone były głównie młode panny, dzisiaj w zasadzie każdy.
Warto wspomnieć tu o starym, wyłącznie krakowskim zwyczaju jakim była Rękawka. We wtorek, a więc dzisiaj już dzień powszedni, po mszy świętej w kościółku św. Benedykta, ludność Krakowa hucznie bawiła się na Rękawce. Na kopcu Krakusa mieszczanie krakowscy rozdawali biedocie mazurki, pierniki, placki, kiełbasy i jajka.
Wielkanoc to do dzisiaj święta radosne, otwarte dla gości i pełne jedzenia. I tej radości i otwartości, ale także odrobiny chociaż spokoju i wytchnienia serdecznie życzę.
11.04.2009