Na tarnowskich ulicach pojawiły się niedawno dwa radary, które mierzą prędkość i w razie jej przekroczenia namawiają kierowców do zwolnienia. Policjanci z „drogówki” chwalą urządzenia, kierowcy uważają, że stanowią niebezpieczeństwo bo wpatrzeni w nie kierujący przestają zwracać uwagę na to, co dzieje się wokół nich.
Mierzą prędkość i namawiają, żeby zwolnić. W przypadku nadmiernej prędkości widać także błysk robionego zdjęci i pojawia się informacja ile będzie to kosztować, zarówno w punktach karnych jak i w prawdziwej walucie. Tak właśnie działają dwa radary, a właściwie ich atrapy które niedawno pojawiły się na tarnowskich ulicach. - Bardzo dobrze się sprawdzają – mówią policjanci z tarnowskiej „drogówki”. - Zdecydowaliśmy się na taki eksperyment i sprawdzamy jak urządzenia wpływają na bezpieczeństwo ruchu - dodaje doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa Zbigniew Ostrowski.
Głównym celem montażu urządzeń było zwiększenie bezpieczeństwa na przejściach dla pieszych, szczególnie w okolicach szkół. Taka też była sugestia tarnowskiej drogówki. - Nie chcemy straszyć, czy wzbudzać niepokój. Radary mają odświeżyć pamięć kierowcom i wzmocnić ich czujność przed przejściami, a jak pokazuje praktyka, pierwsze tygodnie działania nowych urządzeń już przyniosły wymierne efekty. Kierowcy zauważają komunikaty i zmniejszają prędkość – podkreśla podinsp. Jacek Mnich, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego KMP.
Nieco innego zdania są jednak sami kierowcy. W ich opinii urządzenia tak absorbują uwagę niektórych kierujących, że zupełnie tracą oni pożądaną czujność i na przykład zaczynają gwałtownie hamować, co prowadzi do sytuacji wyjątkowo niebezpiecznych. Być może z czasem kierowcy przyzwyczają się do widoku niby-radarów i przestaną zwracać na nie uwagę, ale wtedy ich prewencyjna rola stanie pod znakiem zapytania. Póki co rozważany jest montaż kolejnych tego typu urządzeń na tarnowskich ulicach. - Obecnie sprawdzamy ile mogłoby to kosztować - podsumowuje Zbigniew Ostrowski.
