Jest rzeczą oczywistą, że praca stanowi najbardziej powszechne doświadczenie człowieka, które dogłębnie wpisuje się w ludzki los i w ludzkie przeznaczenie. Oczywiście, można powiedzieć, że praca stanowi również o ciężarze ludzkiego losu – praca jest uciążliwa i zdaje się być pewnym ograniczeniem nałożonym na człowieka, ponieważ pracując człowiek wprawdzie zapewnia sobie środki do życia, ale zarazem traci wiele znaczących możliwości poznania, nawiązania oczekiwanych relacji, spełnienia wielu pragnień i dążeń, które nosi w sercu itd. Praca zdaje się iść pod prąd temu, co oczekiwane przez człowieka.
Gdy zauważamy, że życie każdego człowieka związane jest z pracą, warto odnotować, że powszechne przeznaczenie i powołanie do pracy, nawet przy uznaniu związanego z nią „potu czoła”, nabrało pozytywnego znaczenia dopiero wraz z wiarą chrześcijańską. Św. Paweł w Drugim Liście do Tesaloniczan naucza: „Kto nie chce pracować, niech też nie je! Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli” (3,10-12). My dzisiaj nie czujemy całej nowości, wręcz rewolucyjności, która kryje się za tą wypowiedzią. Jest to przecież pierwsze stwierdzenie, które unaoczniło, że jak każdy człowiek je, tak każdy powinien sobie osobiście na jedzenie zapracować. W świecie starożytnym nie głoszono bynajmniej podobnych przekonań. Niekonieczność pracy była jednym z elementów starożytnego rozumienia wolności. I choć większość ludzi podejmowała jakąś pracę, to jednak praca była uważana przede wszystkim za obowiązek niewolników. Człowiek wolny był „wolny od pracy”. Trzeba było dopiero chrześcijaństwa, by dokonać przewrotu w tym mocno zakorzenionym myśleniu, co bynajmniej nie było wcale rzeczą łatwą. Dopiero intensywne nauczanie na ten temat i nowy sposób podchodzenia do pracy prezentowany przez chrześcijan dokonywał stopniowej zmiany w utrwalonej mentalności.
Dzisiejszym problemem nie jest już przyjęcie przekonania o powszechnym powołaniu do pracy, bo tego problemu nikt właściwie nie dyskutuje. Powszechnie uznaje się bezrobocie za klęskę społeczną i klęskę osobistą bezrobotnego.Co więcej, ludzie nie tylko pracują, ale pracują coraz ciężej, co jest wprawdzie pewnym paradoksem, gdy uwzględni się wszelkie apoteozy postępu i wyzwolenia, które niby przynosi, ale zarazem jawi się jako fakt. Rozwój techniki i technologii nie przekłada się łatwo na ulgi w pracy. Co więcej, mamy pracować coraz dłużej jak zaproponował nam parlament w reformie ustawy emerytalnej. Z chrześcijańskiego punktu widzenia najważniejsze pytanie dzisiaj dotyczy tego, w jaki sposób całe wielkie i ciężkie dzieło pracy, nieodłącznej od ludzkiego losu, włączyć w chrześcijańskie dążenie do świętości. Można powiedzieć, że właściwie chodzi o to, by spójnie połączyć ze sobą powszechne powołanie do pracy z powszechnym powołaniem do świętości.
By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba na nowo sięgnąć do perspektywy duchowej wyznaczonej ludziom świeckim przez nauczanie II Soboru Watykańskiego. Stanowi ona także niezastąpiony element chrześcijańskiego spojrzenia na pracę, by efektywnie włączyć ją w chrześcijańskie uświęcenie. Ażeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba sięgnąć do lekcji, która płynie z dziejów duchowości chrześcijańskiej. Nie ulega więc wątpliwości, że do XX wieku w teologii mówiono o powszechnym powołaniu do świętości, i to mówiono wiele, to znaczy uznawano, że człowiek każdego stanu i każdego zawodu może osiągnąć świętość życia. Konkretni święci, których czci się w Kościele, należący do różnych stanów i będący przedstawicielami różnych „zawodów”, są tego wymownym potwierdzeniem. Trzeba niemniej jednak pamiętać, że tę powszechną świętość ujmowano w kluczu: „mimo że…”, to znaczy: kupiec może się uświęcić, mimo że jest kupcem, a policjant może się uświęcić, mimo że jest policjantem itd. W nauczaniu II Soboru Watykańskiego, wypowiadając się w duchu tradycji kościelnej o powszechnym powołaniu do świętości, dokonano zmiany dotychczasowej perspektywy, ujmując ją w kluczu: „dlatego że…”, to znaczy: kupiec uświęca się, dlatego że jest kupcem, a policjant, dlatego że jest policjantem. Co to znaczy? Praca została uznana bardziej integralnie i wewnętrznie za element ludzkiej świętości. Nie jest już widziana jako coś sytuującego się obok chrześcijańskiego dążenia do świętości („mimo że”), ale jako jego ważny, a nawet konieczny element („dlatego że”). Wydaje się, że nie ma większego dowartościowania pracy niż usytuowanie jej w takiej właśnie ogólnej perspektywie, tym bardziej że jest to w pełni uzasadnione, jeśli patrzymy na pracę w perspektywie biblijnej.
Jeśli chodzi o tradycję Kościoła, to można powiedzieć, że w takiej perspektywie usytuowali pracę na przykład kartuzi w ramach swojej wizji duchowej, o czym przekonujemy się czytając ich wypowiedzi na temat pracy. Motto ich monastycyzmu głosiło: praedicaremanibus, to znaczy przepowiadać za pośrednictwem pracy ręcznej (nie mimo podejmowanej pracy). Kwestia pracy w zakonie kartuzów na pewno zasługuje na przypomnienie i dowartościowanie. W takiej samej perspektywie, dostosowanej do sytuacji duchowej czasów współczesnych, usytuował ludzką pracę św. Josemaria Escriva de Balaguer, założyciel Opus Dei, czyniąc z tej perspektywy główny element swojego przesłania duchowego i eklezjalnego, zwłaszcza jeśli chodzi o świętość świeckich. Jego ideałem stała się „świętość przez pracę zawodową”.
Określenie perspektywy duchowej dla pracy chrześcijanina jest oczywiście rzeczą o zasadniczym znaczeniu. Pozostaje jednak pytanie o to, w jaki sposób można ukonkretnić tę perspektywę w życiu chrześcijańskim. W tym miejscu wskażę na dwie podstawowe możliwości aktualizowania tej perspektywy.
Najpierw trzeba wymienić prawą intencję. Chodzi o to, by na początku każdego dnia w sposób świadomy dokonać przed Bogiem, najlepiej w czasie modlitwy porannej, aktu ofiarowania całego dnia i wszystkich podejmowanych prac Bogu. W takim akcie wyraża się najdobitniej przekonanie, że wszystko, co podejmiemy w ciągu dnia, i wszystko, co się zdarzy, stanowi opatrznościowy element naszego dążenia do Boga. Stanowi więc przychylna okoliczność daną nam przez Boga ze względu na nasze uświęcenie.
Drugi element jest ściśle związany z mszą świętą. Przede wszystkim w czasie przygotowania darów jest najbardziej odpowiedni moment, by wraz z chlebem i winem, które mają zostać przemienione w Ciało i Krew Chrystusa, ofiarować swoje życie Bogu, a więc także podejmowane prace, trudy, dążenia itd., czyli to wszystko, co stanowi treść naszego konkretnego życia. W tym momencie niejako koncentruje się ludzkie zmierzanie do spotkania z Bogiem, ponieważ wszystko to, co ludzkie, stając się duchowym darem, zostaje włączone w wielką perspektywę ostatecznego wypełniania, którego zwieńczeniem jest sam Trójjedyny Bóg.
Praca może być zatem rzeczywiście efektywnym elementem świętości chrześcijańskiej. Doświadczenie chrześcijańskie to potwierdza i wyraźnie ukierunkowuje wszystko to, co ludzkie. Człowiek uświęca się nie mimo tego, że pracuje, ale dlatego że pracuje. Takie jest kluczowe przesłanie „ewangelii pracy”, o której mówi Kościół i której mozolnie naucza, mimo że kłóci się to z mentalnością tego świata, która podobnie jak świat starożytny, chciałaby odrzucić pracę w imię ludzkiej wolności. Tymczasem wolność jest możliwa do osiągnięcia tylko przez człowieka pracującego.
ksiądz Janusz Królikowski