Gra z Fredrą i publicznością - „Zemsta”

 Tarnowska publiczność miała okazję obejrzeć „Zemstę” Aleksandra Fredy w reżyserii Anny Augustynowicz i wykonaniu aktorów Teatru Współczesnego w Szczecinie. Jeśli ktoś spodziewał się kontuszów, peruk i białej broni – mógł się na spektaklu Anny Augustynowicz rozczarować. Niewiele tu było „po bożemu”, ale taka interpretacja tekstu Fredry okazała się bardzo interesująca.

 

„Zemsta” przygotowana w Teatrze Współczesnym w Szczecinie w reżyserii Anny Augustynowicz w niczym nie przypomina teatru lektur szkolnych. Nie ma ruin starego zamku – jest nowoczesne, stalowe rusztowanie. Nie ma peruk, kontuszy i szabel - są uniwersalne stroje, nowoczesna muzyka i język Aleksandra Fredry. Ten ostatni, czyli język, wydaje się w całej inscenizacji najważniejszy.
Kiedy zdjąć historyczny anturaż, lepiej widać do jakiego mistrzostwa można się posunąć w posługiwaniu się polszczyzną. Dotyczy to przede wszystkim autora, ale oddać trzeba, że zarówno reżyserka jak i aktorzy ułatwiają publiczności zadanie w tym zakresie. Oglądając szczecińską „Zemstę” złożyć trzeba ukłon wielkiej dyscyplinie, w jakiej pracowała reżyserka i aktorzy. Niczego w tym spektaklu nie zostawiono przypadkowi, to nie jest pole do improwizacji. To raczej zegarek – i to precyzyjny.
Pewnie niejedną „Zemstą” w tradycyjnym wydaniu większość z nas widziała i pewnie niejedną jeszcze obejrzymy, choć „kontekst ulata jak łezka od rzęs” – i coraz mniej wiadomo, o co chodziło autorowi prawie 200 lat temu. Sarmatyzm wydaje się dzisiaj mało pociągający. Tymczasem Anna Augustynowicz zaproponowała pewną konwencję, którą można „kupić” lub nie. Wydaje się, że kupić warto, bo tekst w bardzo współczesnej, hip-hopowej wręcz wersji pokazuje, że wciąż można się dobrze bawić na komediach hrabiego Aleksandra. Może nie od pierwszej chwili, ale kiedy aktorzy i publiczność zaczynają funkcjonować we wspólnym rytmie – wszystko zmierza ku dobremu.
Twórcy szczecińskiego spektaklu prowadzą swoistą grę z Aleksandrem Fredrą, ale i grę z publicznością. Wygrywają wszyscy – twórcy, autor i widzowie. To nie jest teatr „nazdziwiany”, w którym wszystko musi być inaczej niż powinno. To ciekawa propozycja i punkt wyjścia do interesującej wymiany zdań. Nie wiem, jak taką interpretację znajdują ludzie młodzi, dla których przecież Fredro to prehistoria, a lektura szkolna to jest to, czego absolutnie czytać nie należy. Nie uważam jednak, by była to propozycja dla młodzieży. Nie po to uciekamy z jednej szufladki, by ochoczo  i bezrefleksyjnie pakować się w inną. Nawet wręcz przeciwnie. Żeby wiedzieć o co chodzi Annie Augustynowicz trzeba wcześniej „Zemstę” poznać. Jeśli na widowni zasiądą osoby, które nic o tym tekście nie wiedzą, mogą dojść do wniosku, że Aleksander Fredro pisał fajne kawałki na festiwalowe przeboje.
Piotr Filip

23.09.2014
Twój komentarz:
Ankieta
Czy weźmiesz udział w nadchodzących wyborach samorządowych?
| | | |