Gdy jedni, spoglądając na termometr, nie mają ochoty wyjść nawet za drzwi, inni z upodobaniem zażywają kąpieli. Grupa tarnowskich morsów, co niedzielę w samo południe zanurza gołe ciała w lodowatych odmętach radłowskiego stawu. Obserwatorzy albo pukają się w czoło, albo podziwiają.
Krótka, ale intensywna rozgrzewka, letni strój kąpielowy i... do wody. Tak każde niedzielne południe spędzają tarnowskie morsy. Miejscem ich spotkań stał się radłowski akwen zwany Wielkim Stawem. Nie ma znaczenia temperatura. W samo południe grupa śmiałków wkracza do lodowatej wody. Wyczynom towarzyszą obserwatorzy, z których część puka się w czoło, część podziwia.
Wśród tych drugich jest Tatiana Szwiec, lokalna miłośniczka fotografii. - Bardzo spodobała mi się atmosfera wśród morsów. To sympatyczni ludzie, rozmowni i chętni do wymiany doświadczeń w zakresie zimnych kąpieli. Potwierdzają dobroczynne dla organizmu działania zimowych zabiegów kąpielowych – mówi, na razie solidnie ubrana, nowa entuzjastka zimowych kąpieli. Zapewnia jednak dzielnie, że w święto Trzech Króli zrzuci ubranie i dokona swojego pierwszego zanurzenia.
Do debiutu pani Tatiany dołączyć mogą wszyscy, którzy chcieliby się zmierzyć z mrozem i wodą równocześnie. Morsy twierdzą, że kąpiele w środku zimy to wspaniałe doświadczenie, które hartuje organizm, poprawia samopoczucie i dodaje lekkości ciału. Wierzymy na słowo.