Wojnicza problem na czterech łapach

 Burmistrz Wojnicza poczuł się urażony i osobiście dotknięty. W mediach pojawiły się bowiem artykuły o przetrzymywanych w piwnicy bezpańskich psach, które pracownicy urzędu wyłapują na terenie gminy. Na zwołanej konferencji prasowej burmistrz solennie zapewniał, że żadnemu zwierzątku krzywda dziać się nie może, a gmina z troską podchodzi do tematu. Na temat tej troski opinie są jednak na tyle podzielone, że sprawą zainteresowała się prokuratura. Zainteresowała się tym bardziej, że na terenie wojnickiego parku odkryto zagadkowe szczątki zwierząt.


- Dla nas jest to bardzo krzywdzące. Gmina Wojnicz na to nie zasłużyła, bo robimy w tym kierunku dużo. Sam mam pieska i uważam, że żadnemu zwierzątku nie może dziać się krzywda. Dlatego jestem za pełnym wyjaśnieniem tej sprawy – tak podczas konferencji prasowej Tadeusz Bąk, burmistrz Wojnicza odpierał zarzuty, które pojawiły się mediach, a dotyczyły trzech psów przetrzymywanych w piwnicy gminnego budynku w parku Dąmbskich.

Bezpańskie psy wyłapane zostały przez pracownika urzędu i umieszczone właśnie w piwnicy. Jak długo tam przebywały? Burmistrz twierdzi, że kilka dni, świadkowie, że miesiąc. Czy wcześniej wyłapywane psy też były trzymane w piwnicy? Burmistrz nie wie. Ale wie, bo ma opinię lekarza weterynarii, że problematyczne psiaki są w dobrej kondycji psychicznej i fizycznej, miały co jeść i pić i krzywda im się nie działa. A piwnica ma nawet dwa okienka. Tymczasem wezwani przez mieszkańców inspektorzy Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals z Tarnowa twierdzą, że na miejscu zastali fatalne warunki – zaciemnioną piwnicę, żadnego jedzenia, a nawet misek, które świadczyłyby, że psy są karmione, smród odchodów. Obecny na miejscu pracownik gminy zapewniał, że psy wyłapał zaledwie dzień wcześniej, a piwnica to tylko pomieszczenie tymczasowe. Uwolnione psiaki zostały przekazane tarnowskiemu azylowi, z którym gmina Wojnicz ma podpisaną umowę. Tam też powinna odsyłać każdego wyłapanego na swoim terenie czworonoga. Tymczasem, jak twierdzi Adrian Starzyk, kierownik azylu, żadnego psa z Wojnicza dawno już tu nie widziano. Jest to o tyle dziwne, że sam burmistrz przyznaje, iż pobliski Dunajec to doskonałe miejsce do pozbycia się czworonoga. – Dzieciak się znudził prezentem, albo trzeba pojechać na wakacje, to przyjeżdżają samochodami i wyrzucają psiaka. Skoro więc tak często wyrzucają, to gdzie te psy są? Tadeusz Bąk zapewnia, że gmina dokłada wszelkich starań, by tym porzuconym psom znaleźć nowych właścicieli. Albo by po prostu znaleźć właścicieli, bo zdarza się przecież, że psy uciekają i ktoś ich szuka. Co więcej – to się udaje. - Do pracownika odpowiedzialnego za psy często przychodzą ludzie i pytają, czy nie ma jakiegoś fajnego pieska, bo by wzięli – twierdzi burmistrz. Biorąc pod uwagę liczbę ogłoszeń adopcyjnych i problemy ze znalezieniem domu dla potrzebujących go psiaków, gmina Wojnicz wydaje się więc być pod tym względem fenomenem.

Tadeusz Bąk jest rozgoryczony. Najpierw, w 2013 roku okazało się, że prowizoryczne kojce dla psów, które zbudowano w parku, są nielegalne. Teraz piwnica też niedobrze. Co więc robić? Rozgoryczenie burmistrza jest tym większe, że niedobrzy ludzie mówią o bezkosztowym radzeniu sobie gminy z problemem. A tymczasem o bezkosztowości mowy być nie może, bo w ubiegłym roku azylowi gmina zapłaciła 9 670 złotych, a w pierwszym kwartale tego roku 2 710 złotych. Tyle tylko, że w ubiegłym roku w azylu przebywały tylko cztery psy z terenu gminy, w tym roku ani jeden. Ponoszone przez gminę koszty to opłata za tzw. gotowość azylu do przyjęcia zwierząt. Dziwna to trochę logika - gmina płaci za gotowość, ale psów nie oddaje, bo, jak tłumaczy burmistrz: – Naszym zdaniem nie jest rozwiązaniem zbierać psy i oddawać do azylu. Za każdym razem staramy się odnaleźć starego właściciela, gdyż bardzo często okazuje się, że wałęsające się psy, to zwierzęta, które uciekły z podwórka. Ustalenie właściciela zawsze wymaga czasu, niemniej jednak, jak pokazują statystyki, ten sposób jest bardzo skuteczny i najlepszy dla zwierząt. Zwierzęta winny być traktowane dobrze i jeżeli jest to możliwe, szybko adoptowane. I właśnie taką politykę prowadzimy.

Polityka może i słuszna, ale są gminy, które radzą sobie z tym problemem rozsądniej i bardziej ekonomicznie. Podpisują umowę z określonym schroniskiem, w myśl której to na schronisku spoczywa problem złapania i przechowania psa. Płacą przy tym schronisku tylko za konkretną interwencję, a nie za gotowość, z której w dodatku nie korzystają.

Sprawą przetrzymywanych w piwnicy psów zainteresowała się prokuratura. Zainteresowała się tym chętniej, że na terenie parku znalezione zostały zagadkowe szczątki zwierząt. Na pytanie, czy problem dużej liczby porzucanych na terenie gminy psów pracownicy urzędu mogli „rozwiązywać” na własną rękę, burmistrz odpowiada krótko – Nie wierzę w to. I odnosi się wrażenie, że burmistrzowi rzeczywiście jest przykro. Tyle, że nie z powodu całej tej sytuacji, a z powodu jej upublicznienia.

Foto.: imav.tv

31.05.2016
Twój komentarz:
Ankieta
Jak spogladasz na nowy rok?
| | | |