Miejsce z którego jestem

Z Jackiem Głombem, reżyserem, dyrektorem artystycznym „Talii 2008”, dyrektorem Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy rozmawiała Dorota Filip

Co sprawiło, że zdecydował się Pan wrócić na chwilę do Tarnowa w charakterze dyrektora artystycznego tegorocznej Talii?
Prośba moich przyjaciół – Doroty Skrzyniarz, Grażyny Nowak. Tarnowski teatr – bez dyrektora artystycznego - znalazł się w takiej sytuacji, że należało mu pomóc. Jestem patriotą Legnicy, ale Tarnów na zawsze we mnie pozostanie jako miejsce z którego jestem. Tu zostawiłem kawałek życia, tu mieszkają moi rodzice, mój syn. Poza tym „Talię” obserwuję od lat – byłem jej jurorem, kilkakrotnym uczestnikiem – więc wydaje mi się, że nie jestem tu „obcym ciałem” (śmiech)

W programie tegorocznego Festiwalu znalazły się komedie z kręgu sztuki współczesnej. Czy oznacza to, że nie sposób znaleźć w teatrze dobrze "zrobionego" Fredry, Zapolskiej czy Gogola, czy też teatry coraz rzadziej sięgają po klasykę?
Nie dam sobie uciąć ręki, ale wydaje mi się, że w repertuarze teatrów z ubiegłego sezonu nie było żadnego Gogola, Fredry, a od Zapolskiej teatry wolą współczesne opowieści, w których w co drugiej bohater umiera albo popełnia samobójstwa. Na szczęście Dostojewski i Bałucki nie są autorami współczesnymi i z radością zaprosiłem te spektakle do Tarnowa. A już poważnie – program Festiwalu oddaje to co było komedią w polskim teatrze w sezonie 2007/08. I wynika z pomysłu, żeby przedstawić różne rodzaje komizmu.

Kto Panu pomagał i czyje opinie wpłynęły na taki właśnie wybór tegorocznych spektakli?
Selekcjonerzy festiwalu – Łukasz Drewniak, krakowski krytyk teatralny, Krzysztof Kopka, dramaturg i reżyser z Wrocławia i Paweł Kamza, reżyser z Poznania, laureat „Talii” za legnicki „Szpital Polonia” sprzed paru lat. Oraz Grażyna Nowak, której przedstawiać nie trzeba.

Czy poparłby Pan pomysł na Talię międzynarodową, oczywiście pod warunkiem odpowiednio wysokiego budżetu? Czy raczej należałoby poprzestać na wyłącznie polskich sztukach komediowych, których przecież nie brakuje?
Zawsze lepiej zderzać się ze światem niż sąsiednią gminą (śmiech). Dlatego umiędzynarodowienie festiwalu jest dobrym pomysłem pod warunkiem, że pójdą za tym większe pieniądze. Za 400 tysięcy złotych nie zrobi się światowej imprezy. Skromny, międzynarodowy festiwal „Miasto” jaki od roku robię w Legnicy kosztuje blisko 700 tysięcy złotych.

Jest Pan autorem nie tylko festiwalowego repertuaru ale również nowej formuły klubu festiwalowego. Jak Pana zdaniem powinien taki klub działać aby stać się maksymalnie atrakcyjnym?
Jestem też autorem powiedzenia, że od jakości premiery teatralnej ważniejsza jest jakość bankietu popremierowego (śmiech.) A trochę poważniej powiem, że nie ma dobrego festiwalu bez dobrego klubu festiwalowego. Musi być miejsce, gdzie ludzie się spotykają, gadają, kłócą się – które integruje uczestników i publiczność. A przy okazji daje mądrą zabawę – tak sobie wyobrażam skutek projektu „Komediopisanie na gorąco”. A jak klub powinien działać? – sprawnie i ….do ostatniego klienta.

Czy "off komedia" - nowy element festiwalu, czyli projekty realizowane w teatrach nieinstytucjonalne staną się konkurencją czy raczej uzupełnieniem teatru - instytucji?
Znam dobrze polski rynek teatralny i często jest tak, że najciekawsze rzeczy we współczesnym teatrze dzieją się poza instytucją – właśnie w offie, w nieformalnych grupach teatralnych. Dlatego nie można robić festiwali z pominięciem tego nurtu w teatrze bo byłaby to artystyczna manipulacja.

Czy możemy liczyć , że kiedyś wystąpi Pan w Tarnowie w jeszcze innym charakterze, np. reżysera spektaklu w tarnowskim teatrze, a nie jedynie gościnnie z teatrem legnickim?
Chętnie, lecz „do tanga trzeba dwojga” (śmiech). Od 16 lat – to znaczy od mojego teatralnego debiutu, spektaklu „Miasto” wg Jana Bielatowicza w tarnowskim teatrze – żaden z licznych przecież włodarzy lokalnej sceny nie zaproponował mi tu pracy, a moje nieśmiałe sugestie były ignorowane. Takie życie.

I na koniec - który lub które z tegorocznych spektakli poleciłby Pan szczególnie tarnowskim widzom?
Jestem dyrektorem artystycznym festiwalu więc nie mogę mieć konkursowych faworytów, wszystkie dzieci kocham tak samo (śmiech). Pozwolę więc sobie „bezpiecznie” polecić Państwu „Grube ryby” Bałuckiego w reżyserii Krystyny Jandy z Teatru „Polonia” z Warszawy. To przykład, że uruchomienie XIX -wiecznej konwencji teatralnej w polskim teatrze w roku 2008 może dawać piorunujący skutek.

27.09.2008
Komentarze:
KennethVek: 07.09.2017
wh0cd2383716
Twój komentarz:
Ankieta
Czy wiesz, na kogo oddasz głos w drugiej turze wyborów?
| | | |