Koszmar z ulicy Stromej

 To miały być mieszkania w niewielkim bloku, w spokojnym miejscu, wśród zieleni. Jedenaście rodzin sfinansowało budowę bloku i podpisało umowy deweloperskie, zgodnie z którymi na nich przepisane miały zostać prawa własności do lokali. Problem w tym, że nie zostały. Kłopoty zaczęły się od odbiorów technicznych, potem sytuację skomplikowała śmierć właścicielki firmy budowlanej. Jedyne, co udało się zrobić jej następcy, to długi, za które – wszystko na to wskazuje – odpowiadać mają lokatorzy wciąż nie swoich, choć wykupionych  mieszkań. Od czterech lat trwa walka mieszkańców bloku w Koszycach Wielkich z machiną państwa, która nie umie lub nie chce sobie z tym poradzić.

 

W 2012 i 2013 roku jedenaście rodzin wykupiło mieszkania, a tym samym sfinansowało budowę bloku mieszkalnego przy ulicy Stromej w Koszycach Wielkich. Ponieważ miejsce było doskonałe , a prace przy budowie zaawansowane, deweloper otrzymał zapłatę pokrywającą w całości wartość mieszkań. Zgodnie z zawartymi umowami, przeniesienie praw własności do lokali miało nastąpić nie później, niż wiosną 2014 roku. Kłopoty zaczęły się od odbiorów technicznych. Najpierw deweloper, z powodu wykonania nieprawidłowego przyłącza wody, nie otrzymał pozwolenia od wodociągów. Potem od Nadzoru Budowlanego. Po naprawach i odwołaniach, oczekiwany odbiór techniczny nastąpił i mieszkańcy, pod koniec 2015 roku, mogli zameldować się w wykupionych lokalach. Wydawało się, że nic już nie stoi na przeszkodzie, by dotrzymać umów i by lokatorzy mogli poczuć się szczęśliwymi właścicielami mieszkań. Nikt nie podejrzewał, że prawdziwe problemy dopiero nadchodzą. W lipcu 2016 roku umiera właścicielka firmy deweloperskiej. Rozpoczyna się postępowanie spadkowe na rzecz jej syna. Pojawia się też pierwszy wpis hipoteczny w księdze wieczystej bloku.Ponieważ, zgodnie z umowami, prawa własności miały być wolne od obciążeń, sprawa się komplikuje. Obok kwestii własności, pojawia się kwestia zadłużenia. Na początku 2017 roku szefem firmy zostaje syn zmarłej właścicielki, który w międzyczasie zdążył obciążyć księgę wieczystą bloku kolejnymi hipotekami.

Mieszkańcy próbowali spór rozwiązać ugodowo. Zaproponowali nawet deweloperowi pożyczkę (z własnych pieniędzy) na poczet spłaty choćby części długów, w zamian za tytuły własności wykupionych lokali. Deweloper nie wyraził zgody. Mieszkańcy poszli więc krok dalej i podobne rozwiązanie przedstawili wierzycielom. Wierzyciele także ofertę odrzucili. Kolejne miesiące to kilkukrotne porozumienia dewelopera z mieszkańcami i wierzycielami i deklaracja, że przeniesienie własności nastąpi u notariusza, w sierpniu 2017 roku. Miesiąc wcześnie miała nastąpić też częściowa spłata wierzycieli. Wszystko to okazało się grą na czas.

Zdesperowani ludzie uderzyli o pomoc do władz samorządowych, posłów, polityków  i mediów. Sprawa trafiła także na biurko Zbigniewa Ziobry, Prokurator Generalnego, do którego wniosek o przeanalizowanie sprawy złożył senator Jacek Włosowicz. Równocześnie do tarnowskiej  prokuratury trafiło pismo, o możliwości popełnienia przez dewelopera przestępstwa. Mimo przesłuchania kilkudziesięciu poszkodowanych i świadków oraz licznych dowodów, Prokuratura Rejonowa w Tarnowie nie dopatrzyła się znamion oszustwa i umorzyła śledztwo. Odrzuciła także odwołanie. Odrzucony został również, złożony przez mieszkańców do Sądu Okręgowego w Tarnowie, pozew zbiorowy o sądowne przeniesienie praw własności do zakupionych mieszkań, zabezpieczenie roszczeń i wstrzymanie egzekucji komorniczej. Upór i determinacja mieszkańców doprowadziły w końcu do rozprawy, która odbyła się w czerwcu tego roku. Do pozwu przyłączyła się Prokuratura Krakowska, dopatrująca się dużej szkody społecznej. Podczas posiedzenia okazało się jednak, że w dokumentacji brakuje dokumentów inwentaryzacji oraz podziału fizycznego mieszkań. W celu uzupełnienia braków sąd powołał biegłego sądowego i przełożył rozprawę. Biegły skontaktował się z mieszkańcami na początku października i ustalił termin pomiarów, choć sam przyznał, że nie wie po co. W jego ocenie dokumenty sporządzone były w całości i niczego w nich nie brakowało. Sąd więc nie tylko odwlekł w czasie proces, ale także naraził mieszkańców na spore koszty – sama zaliczka biegłego sądowego wyniosła 10 tysięcy złotych. Jest listopad 2018 roku. Po czterech latach walki sytuacja mieszkańców zmieniła się na gorsze. Blok zadłużony jest na kwotę około 1,5 miliona złotych. Za kilka dni odbędzie się wycena nieruchomości pod licytację komorniczą. Wydaje się, że wierzyciele, wiedząc o pozwie zbiorowym, za wszelką cenę chcą zdążyć przed rozprawą w sądzie. – Dlaczego prokuratura, mimo tylu pokrzywdzonych, umarza postępowanie? Dlaczego sąd wszystko odwleka i odrzuca wszystkie nasze prośby i wnioski? – pytają zrozpaczeni mieszkańcy. Ich zdziwienie w całej tej sprawie budzą również decyzje urzędników i sądów. Dlaczego sąd dokonał wpisów hipotecznych na blok, który w całości został wykupiony i dlaczego nie została obciążona, będąca wciąż własnością dewelopera, ogromna działka ze stadniną koni. Podejrzewają też, że część wierzycieli w dziwny sposób powiązana jest z samym deweloperem, który znany jest i w sądzie i u komornika.

Poruszona sytuacją mieszkańców posłanka Urszula Augustyn, raz jeszcze postanowiła interweniować u Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego. Na początek wysłała pismo.

 

Szanowny Panie Ministrze,

Jako Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny ma Pan wyjątkowe możliwości interweniowania w sprawach, w których obywatele czują sie oszukani, poszkodowani, a instytucje powołane do egzekwowania prawa zawodzą.

W związku z tym zwracam Pana uwagę, na sprawę dotyczącą mieszkańców budynku przy ulicy Stromej 15a w Koszycach Wielkich. (...).

Jedenaście rodzin, które swoje ciężko zapracowane pieniądze wydały na nowe mieszkania, walczy o dach nad głową, bezpieczeństwo i godność. Nikt nie może uwierzyć, że spłacone co do złotówki lokale, są elementem przetargowym pomiędzy wierzycielami i dłużnikiem, kosztem spokoju i zdrowia mieszkańców. Nikt nie może uwierzyć, że prokuratura i sąd nie są w stanie przerwać koszmaru rodzin. Z jednej strony toczą się postępowania przed sądem, z drugiej nieruchomość podlega działaniom komornika.

Długi należy regulować, ale odpowiedzialność za nie ponosi ten, kto je zaciągnął. Nie może się to dziać kosztem niewinnych ludzi: rodzin z małymi dziećmi i kobiet w ciąży. Sytuacja odbija się na ich zdrowiu i psychice.

Z informacji uzyskanych od poszkodowanych, którzy zwrócili się do mojego biura poselskiego wnioskuję, że ta sprawa jest panu ministrowi znana. Dlatego zwracam się z pytaniami:

1. Jakie podjął Pan działania na rzecz poszkodowanych?

2. Czy otrzymał Pan informację o skutkach swojej interwencji?

3. Czy uważa Pan efekty tej interwencji (jeśli była) za wystarczające?

4. Czy potrzebna jest nowa regulacja prawna, by skutecznie chroniła osoby w podobnych sytuacjach. Czy Ministerstwo pod Pana kierownictwem rozpoczęło prace nad taka regulacją?

Jako Prokurator Generalny w każdej chwili może Pan wszcząć procedurę, która zatrzyma koszmar mieszkańców z Koszyc Wielkich, doprowadzi do skutecznego przeniesienia własności i zakończy horror, jaki przeżywają. Wielokrotnie w mediach deklarował Pan wrażliwość na cudzą krzywdę i walkę o sprawiedliwość. W imieniu jedenastu rodzin apeluję do Pana o natychmiastowe działania.

05.11.2018
Komentarze:
zainteresowany: 08.11.2018
Czemu prokuratura nie przesłucha poszkodowanych mieszkańców bloku - tylko tak można dojść do prawdy.
Twój komentarz:
Ankieta
Czy wiesz, na kogo oddasz głos w drugiej turze wyborów?
| | | |