Powiedział Bartek...

 Według porzekadła – kto w w tłusty czwartek nie zje ani jednego pączka, temu nie będzie się wiodło. Kto chce żyć w zgodzie z tradycją, powinien więc w ten dzień  schować głęboko tabelę kalorii i pofolgować diecie. Dzisiaj zmartwieniem jest nadmiar spałaszowanych rarytasów, kiedyś tłusty czwartek był dopiero wstępem do szaleństwa.

 

Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła, dobrych pączków nasmażyła – mówi staropolskie przysłowie. Tłusty czwartek to początek mięsopustu, czyli ostatnich dni karnawału. Mięsopust to nazwa dzisiaj już rzadko używana, a dawniej oznaczała że "mięso opuszcza człeka na długie tygodnie". Zanim jednak opuściło, bawiono się na całego. W tłusty czwartek w niemal każdym polskim domu smażono pączki lub inny tłustoczwartkowy przysmak - bałabuchy, pszenne bułeczki polane słoniną. Przyrządzając pączki nadziewało się niektóre migdałem lub orzechem. Wierzono, że kto na nie trafi, będzie miał w życiu szczęście. Mięsopust w wielu krajach Europy obchodzono bardzo hucznie barwnymi paradami, balami maskowymi, widowiskami teatralnymi, ucztami i pieśniami. Dni pomiędzy tłustym czwartkiem a środą popielcową były najbardziej hulaszczymi dniami karnawału, a wszystkim zabawom towarzyszył tłusty poczęstunek i kielich wypijany za kielichem.
W różnych regionach Polski ostatkowe zwyczaje różniły się między sobą, a z czasem pozanikały zupełnie. Do dzisiaj przetrwał właściwie tylko krakowski comber i wielkopolski podkoziołek. W tłusty czwartek krakowskie przekupki urządzały huczną i pełną śmiechu zabawę uliczną zwaną comber. Najprawdopodobniej zabawa pochodzi z Niemiec, gdzie z kolei Zampern jest odpowiednikiem tyrolskiej kukły słomianej. Taką słomianą kukłę wnoszono do domu tych panien, które w karnawale nie wyszły za mąż i w związku z tym musiały zapłacić kukle swoisty okup. Ale jest też legenda głosząca, że krakowski comber wziął swoją nazwę od nazwiska znienawidzonego przez przekupki burmistrza, który karał je dotkliwie za najmniejsze nawet przewinienie. Kiedy więc umarł nagle właśnie w tłusty czwartek, całe miasto oszalało z radości i wśród tańców i śpiewów przekazywano sobie tą dobrą wiadomość.
Szaleńcza zabawa trwała, aż nadchodził wtorek, ostatni dzień karnawału zwany w Polsce "śledzikiem". O północy rozdzwaniały się kościelne dzwony, milkła muzyka, gaszono światła. W wielu domach gospodarz wnosił laskę do której przywiązana była wiązka śledzi i obnosił wokół gości jako znak końca wesołych dni. Natomiast pani domu wkraczała z półmiskiem przykrytym pokrywą. Goście otaczali ją kołem, gospodarz podnosił pokrywę i oczom zebranych ukazywały się śledzie, jajka i kubek mleka. Grubą nieprzyzwoitością byłoby niezjedzenie tego ostatniego, przygnębiającego posiłku. Przygnębiającego, bo nieodwołalnie rozpoczynającego post.
Dzisiaj ani karnawały nie takie jak kiedyś, ani post nie tak straszny. Ale pączki w tłusty czwartek pozostały. Według jednego z przesądów, jeśli ktoś w tłusty czwartek nie zje ani jednego pączka - nie będzie się mu wiodło. Polakom to chyba jednak nie grozi - co roku tego jednego dnia przeciętny Polak zjada 2,5 pączka, a wszyscy Polacy w tym czasie pochłaniają ich prawie 100 mln.
Kto chce żyć w zgodzie z tradycją, powinien w tłusty czwartek schować głęboko tabelę kalorii. Dla dobrego samopoczucia lepiej nie wiedzieć, że przeciętny pączek waży około 50 gramów i ma około 200 kalorii. Aby spalić go, należy biegać przez 20 minut, jeździć na rowerze przez 54 minuty lub intensywnie spacerować przez 57 minut.

11.02.2021
Twój komentarz:
Ankieta
Jak oceniasz pierwsze miesiące pracy nowego samorządu Tarnowa?
| | | |