„Garderobiany” – empatyczny egoista

 To rzecz o istocie teatru i sensie aktorstwa,  portret wędrownego, podrzędnego zespołu z jego głównym lokatorem, bezskutecznie próbującym podsumować swoje życie. To też rzecz o ma­rzeniach, tęsknotach, nadziejach, mi­łości, zawiści i nienawiści. Teatr miesza się z życiem, ale - jak pisał mistrz Szekspir - "Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają". Scena należy tu jednak do Piotra Cyrwusa, zwykłego garderobianego wielu talentów.

 

Trochę ruderowate wnętrze, tak, jak ruderowaty jest stan ducha głównego aktora podrzędnej, wędrownej trupy teatralnej. Jest rok 1942,na angielskiej prowincji trwa wojna, której echa od czasu do czasy wyraźnie słychać. Tymczasem wieczorem ma być grane przedstawienie. Ale to nie naloty zagrażają spektaklowi. To załamanie głównego aktora, który po raz 227 ma wcielić się w rolę „Króla Leara” i który, słaby i chory, znalazł się w szpitalu. Reszta zespołu nie wie, co ma robić, wkrótce pojawi się publiczność. Dylemat znika, gdy w drzwiach, po ucieczce ze szpitala, staje osłabiony Sir. I tu do akcji wkracza on – niepozorny garderobiany Norman, który zrobi wszystko i za wszelką cenę, by jego pryncypał stanął przed publicznością. Ma przeciwko sobie słabość i niechęć, ale ma też ogromną determinację, by dopiąć kolejny wieczór. Czasu jest mało więc schlebia i grozi, odwala brudną robotę i buduje wokół Sira mur, odgradzając go świata – i tego teatralnego i tego prawdziwego. Mistrz ma być gotowy. Norman jest królem ka­botyństwa, szyb­kich reakcji i ciągłej zamia­ny: od usłużności, po bunt i gniew. Żadna zachcianka ani zniewaga głównego aktora nie jest w stanie wy­trącić go z obowiązków. Będzie go chronił i będzie o niego walczył jak lew. Wszystko przewidział i wszystko zaplanował, z wyjątkiem jednego – niespodziewanej, cichej i mało teatralnej śmierci Sira, która w Normanie wyzwala prawdziwe emocje. Wszystko tu jest – żal, złość, poczucie zdrady, bezradność, rozpacz, niepewność przyszłości. Grający rolę Normana Piotr Cyrwus wzosi się na wyżyny aktorstwa. Ma w sobie równocześnie i nutę szaleństwa i zadziwiający pragmatyzm, i komizm i tragizm. I wolę walki o przetrwanie swoje i innych. Ale choć na scenie dominuje tytułowy garderobiany, podobną walkę ze sobą i ze sceniczną, niezbyt różową rzeczywistością, toczą też inni. Starzejący się Sir, który rozpaczliwie walczy o okruchy pamięci i który nie potrafi podsumować swojego życia. Miota się między słabością, a siłą, jest śmieszny i tragiczny. Lady, która to życie, i jego i swoje bezlitośnie podsumowuje, bez taryfy ulgowej kierując  pod adresem „trzeciorzędnego aktora” całą litanię zarzutów. Energiczna Magde, która za oschłością i brakiem emocji, od lat skrywa nadzieję i uczucie. Wszystko to składa się na obraz wędrownego zespołu, w którym tyle samo marzeń i ambicji, co porażek i rozczarowań. To nie jest spektakl do chichotu. To spektakl o istocie teatru, sensie aktorstwa, o ma­rzeniach, tęsknotach, nadziejach, mi­łości, zawiści i nienawiści. I o wszechobecnej grze pozorów.

 

 

Ronald Harwood „Garderobiany (The Dresser)“, Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie

Reżyseria: Dan Jemmett
Obsada: Maja Barełkowska, Katarzyna Lis, Joanna Żurawska, Piotr Cyrwus, Bogdan Ferenc, Maciej Hanczewski, Maciej Hązła, Wojciech Kalinowski, Roland Nowak

 

26.09.2024
Twój komentarz:
Ankieta
Jak oceniasz pierwsze miesiące pracy nowego samorządu Tarnowa?
| | | |