Pierwotnie miał być orężem w walce o prawa. Potem, na długi czas, stał się dziwnym świętem z rajstopami w tle. Teraz bezwzględnie należy go odwołać. Po co komu Dzień Kobiet?
Przypadający 8 marca Dzień Kobiet wyraźnie pokazał, jakie są efekty mieszania świąt z polityką. Najpierw, w czasach gdy większość Europejek nie miała nawet prawa głosować, miał być orężem w walce o te i inne prawa i pamiątką ofiar walki o równouprawnienie. Przyniosło to częściowe efekty i gdy już zmierzało w dobrym kierunku, nastąpiła katastrofa. Prezydium ZSRR, które w naszej szerokości geograficznej ustanawiało hurtem wszystko i dla wszystkich, ustanowiło Międzynarodowy Dzień Kobiet, który zamiast walki o prawa kobiet miał być „upamiętnieniem zasług kobiet w konstrukcji komunizmu”, a zamiast pamięci o bohaterkach ruchu feministycznego – docenianiem wkładu kobiet w „walkę o pokój”. I poszło to święto na cały blok wschodni, staczając się po równi pochyłej.
Ideały przegrały starcie z nachalną polityczną propagandą i ewakuowały się tylnym wyjściem. Dzień Kobiet zamienił się w szopkę, w której główną rolę odgrywały rajstopy i zwiędnięte kwiecie w postaci słynnych goździków. Kwiecie wręczana było albo podczas uroczystych akademii słowno-muzycznych, albo w zaciszu domowym wśród prania i sprzątania. Uczciwie świętowali przy tym wyłącznie panowie, nierzadko podchmieleni z tej okazji od samego rana.
Dzień Kobiet należy bezwzględnie odwołać. Kobiety poszły po swoje i dzisiaj nie powinny być traktowane jak coś innego i egzotycznego. I nie muszą nikomu dziękować za jakiekolwiek „stworzenie możliwości”. Nie jest to efekt „politycznej poprawności”, jak twierdzą niektórzy. Zrobiły to ciężką pracą i uporem, wzięły co ich i nie zamierzają oddać. A jeśli jeszcze czegoś nie wzięły, zrobią to i żadne święto im w tym nie pomoże ani nie zaszkodzi. Wywalczone prawo do głosowania wykorzystują celnie i bez wahania, a o ich sile w tym obszarze świadczą umizgi polityków, dla których głos kobiet przy urnie wyborczej jest niezwykle cenny. Ale kobiety potrafią nie tylko nagradzać swoim głosem, potrafią też karać. Za złamane obietnice, za niedotrzymane słowo, za bierność. Niektórzy boleśnie się o tym przekonali.
Prywatnie Dzień Kobiet to święto bardzo sztuczne. Chwila pozornej normalności, często po wielu miesiącach upokarzania i trudnych sytuacji. I wtedy ten jeden dzień wcale nie jest sympatyczny. Jest podkreśleniem, że kobiety są gatunkiem podludzi, istotami specjalnej troski, które w ten dzień należy traktować dobrze. Niech mają. Naprawdę nie ma się z czego cieszyć. Kwiatki czy czekoladki niczego nie zmienią. Następnego dnia wszystko wróci do normy na kolejny rok.
Kobiety nie potrzebują jednorazowej atencji i rzeczywistość to potwierdza. Gdyby się uparły, za jakiś czas to mężczyźni musieliby zacząć walczyć o równouprawnienie. Na razie się nie upierają, chcą tylko należytego traktowania i nie wchodzenia z buciorami w ich życie. Radykalnej ekspansji nie planują. Na razie.