To nie był dobry sezon dla karpia. Ryba, po którą wkrótce wyruszą Polacy, to efekt współpracy człowieka z naturą, a natura okazała się mało łaskawa dla cyklu hodowlanego. Karpia będzie więc mniej, ale – jak zapewniają hodowcy – nie zabraknie. Prawdopodobnie będzie jednak droższy.
Już wkrótce Polacy masowo wyruszą na świąteczne zakupy, wśród których ważne miejsce zajmuje tradycyjny polski karp. Ale to nie był dobry sezon dla ryby, która raz w roku staje się królową polskich stołów. Badania przeprowadzone w sierpniu w 30 gospodarstwach rybackich w 10 województwach pokazują, że produkcja w w tym roku będzie niższa niż w roku ubiegłym.
Hodowla karpia odbywa się w sposób naturalny, w ścisłej zależności od przyrody. Cykl produkcyjny trwa trzy lata, a na każdym etapie rozwoju ryby ogromne znaczenie mają warunki środowiskowe. Temperatura wody, dostępność naturalnego pokarmu w stawach czy ilość opadów – wszystko to bezpośrednio wpływa na tempo wzrostu i kondycję ryby. Karp nie jest produktem przemysłowym, lecz efektem współpracy człowieka z naturą, dlatego każdy sezon przynosi inne wyzwania, a hodowcy muszą stale reagować na zmieniające się warunki pogodowe.
Rok pierwszy to wylęg i narybek. To etap, w którym ryby są szczególnie wrażliwe na jakość wody, temperaturę i ilość pokarmu naturalnego w stawach.
Rok drugi – podchów. Młody karp rośnie w większych stawach, a jego przyrost zależy wprost od stabilnych warunków pogodowych oraz dostępności pożywienia.
Rok trzeci – finał. Ryba trafia do konsumenta, a jej masa i kondycja są efektem całego cyklu hodowlanego.
Zakłócenia na choćby jednym etapie hodowli, takie jak np. brak opadów czy utrzymujące się niskie temperatury, wpływają bezpośrednio na tempo wzrostu ryb i ich kondycję. W konsekwencji skutkuje to mniejszą ich dostępnością. Tymczasem wiosną dały się we znaki skutki hydrologicznej suszy i w wielu gospodarstwach nie było możliwe pełne obsadzenie stawów. Zimny maj i duże wahania temperatur zahamowały też wzrost karpia.
Mimo niesprzyjającej pogody, na polskich stołach nie zabraknie tradycyjnego karpia – uspokaja Dawid Tarasiewicz, Prezes Organizacji Producentów Polski Karp. Według prognoz, tegoroczna produkcja będzie niższa niż rok temu, jednak rynek pozostaje stabilny, a konsumenci mogą być spokojni o dostępność ryby. - Obecnie zrzeszamy 80 gospodarstw rybackich z całej Polski i zrobimy wszystko, by zapewnić dostępność karpia dla wszystkich konsumentów. Naszym priorytetem jest najwyższa jakość ryb oraz różnorodność form ich sprzedaży – od tradycyjnej ryby w całości, po wygodne i nowoczesne rozwiązania, takie jak pakowane elementy: dzwonka, płaty czy filety nacinane pozbawione ości. Chcemy, aby każdy mógł wybrać formę karpia odpowiednią dla siebie – mówi Dawid Tarasiewicz.
Ze względu na niekorzystne warunki atmosferyczne, straty spowodowane przez zwierzęta rybożerne, głównie kormorany oraz wzrost kosztów hodowli, tegoroczne ceny karpia mogą jednak wzrosnąć.