Guns’n’Roses „Chinese democracy”

Nigdy nie byłem fanem Guns’n’Roses, choć lubiłem niektóre ich kawałki, zwłaszcza te z pierwszych lat działalności grupy. Chętnie podjąłem „wyzwanie” jakim będzie moja skromna recenzja tego krążka. Adrian powiedział:.. „posłuchaj tego i napisz co myślisz”..

„Chinese democracy”
Album zawiera 14 kompozycji tak różnych jak różni muzycy je tworzyli. Jak wspomniałem wcześniej nigdy nie byłem fanem tego zespołu i dzięki tej płycie nadal nim nie będę, choć słucha się tego materiału bardzo fajnie, a dlaczego...?
No właśnie.. otwierający płytę, tytułowy „Chinese democracy” to typowi Gunsi, energia, rock’n’roll, wysoki rejestr wokalu, choć troszkę syntetycznie gitarowo brzmi bardzo dobrze i zapewne znakomicie sprawdza się jako pierwszy numer na koncertach, przynajmniej ja bym nim zaczynał... i tu kończy się Guns’n’Roses a zaczyna Axl Rose i koledzy.

Już drugi kawałek „Shackler’s Revenge” to ubarwiony elektroniką(na plus) dynamiczny numer, w którym nawet w moście bębenki podgrywają dance-rytm, aby przywalić przebojowym refrenem stylizowanym bardziej na Robie Zombie ,czy Marilynie Mansonie. Bardzo dobry kawałek, w którym również Buckethead udowadnia ,że potrafi grać na gitarze. Niestety jedyny taki. Energię można jeszcze znaleźć w „”Riad N’the Bedouins” ze znakomitym, obiecującym początkiem i zwrotką, a zepsutym perfidnie dziwnym nie pasującym tematem, który pewnie miał być refrenem (przekombinowali!) i w „Scraped”, który z kolei rozpoczyna się „ zawodzeniem zmęczonego baptystycznego chóru” aby zaraz przywalić potężnym riffem i dobrze skomponowanymi wokalami Axla. Całość brzmi jak odświeżony Ozzy, ale przyjemnie się tego słucha.

Tyle energii, mocy i mocnego grania. Reszta to raczej mieszanina różnych gatunków zupełnie nie typowa dla Guns’n’Ross. Nie jest to bynajmniej zarzut, ale dla fanów.. mogą tego nie przyjąć. Bo np. „Street of Dreams” z bardzo ładnym refrenem, czy „There was a time”(tu piękny klimatyczny most i solówka -miodzio) to kompozycje, które spokojnie mogłyby się znaleźć na nowej płycie Deep Purple , „Sorry” mógłby grać Pink Floyd, „This is love” choćby Helloween albo Bob Catley.
Dla mnie najlepszą piosenką na tym albumie jest również nie przypominający w niczym Gunsów „If the World” . Znakomity kawałek pod względem aranżacyjnym jak i harmonijnym, bardziej popowo jazzujący, w tle brudny ciężki riff, bardzo ładna linia wokalna i wszystko pasuje. Cukierek jak to się mówi. Szkoda, że tylko jeden.

Jest jeszcze kilka innych kompozycji, ale przycisk „next” przyspiesza ich słuchanie.
Jak na tak oczekiwany album Guns’n’Roses niczym nie zachwyca, choć nie wiedzieć czemu całości słucha się całkiem dobrze i dla kogoś kto nie zna dyskografii tej grupy może to być ciekawa płyta.

Rafał Huszno
09.03.2009
Twój komentarz:
Ankieta
Czy weźmiesz udział w nadchodzących wyborach samorządowych?
| | | |