Nie zostawiajcie nas samych...

 Pobyt w Chinach mógłby być przygodą życia gdyby nie to, że tu właśnie przyszło o to życie walczyć. Dzięki ogromnej pomocy finansowej wielu osób, chora na wyjątkowo rzadki i bardzo agresywny nowotwór Wiola Hajduk przechodzi terapię w chińskiej klinice Tianjin. Leczenie jest kosztowne, zbiórki wciąż trwają, i tak naprawdę nikt nie wie, ile jeszcze potrzeba pieniędzy.

 

- Miasto duże, pogoda deszczowa, mgła, smog i ciągły ruch. Tak naprawdę, to przejść przez ulicę jest trudno, pieszy nie ma tutaj za wiele do powiedzenia, musi zdecydowanie przechodzić kilkakrotnie zwracając głowę na prawo i lewo. Takie ryzyko na podniesienie ciśnienia. Oczywiście nie mamy zupełnie możliwości zobaczyć czegokolwiek w Chinach, tylko szpital i mieszkanie, ale wytrwam to, bo najważniejsze skupić się na walce z chorobą – to fragment wpisu ze swoistego pamiętnika, który Wiola Hajduk prowadzi na swojej stronie internetowej.

Ten wyjazd mógłby być przygodą życia, gdyby to życie nie zostało zamknięte w czterech ciasnych ścianach kliniki. Po wyczerpaniu możliwości leczenia w Polsce, po apelach o pomoc i pukaniu do tysiąca drzwi, dzięki ofiarności i hojności wielu osób z całej Polski, chora na rzadki i bardzo złośliwy nowotwór Wiola Hajduk przebywa obecnie w chińskiej klinice Tianjin. Po badaniach wstępnych przeszła już dwa zabiegi polegającej na zamrażaniu guzów nowotworowych oraz poddana została terapii genowej wątroby. - Wczoraj Wiolusia, miała zamrażanie guza pomiędzy pętlami jelit, operacja bardzo niebezpieczna ze względu na bliskość pęcherza oraz aorty brzusznej. Wiolusia była dzielna, cztery igły długości około 12 centymetrów wbijane były pod odpowiednim kątem w powłoki brzucha, aby dotrzeć do guza, następnie poddawano guza zamrażaniu. Wszystko to było monitorowane przez rezonans aby nie daj Boże nie uszkodzić czegoś i trwało to około dwóch godzin – pisze Adam, mąż Wioli, który nieustannie czuwa przy żonie. - Blisko trzy lata mija od diagnozy. Dla nas, rodziców, to bardzo ciężki czas. Zwłaszcza teraz, kiedy odległość która nas dzieli jest nie do zniesienia. Do tej pory zawsze byliśmy przy niej – mówi pani Maria, mama Wioli. Łamiącym się głosem dziękuje wszystkim za pomoc. Bo dziecko jest dzieckiem, obojętnie ile ma lat. I przekonuje siebie i Wiolę – W najbliższe święta usiądziemy jak zwykle przy stole. Wszyscy. Nie może być inaczej.

Leczenie jest bardzo kosztowne. Koszt kroplówki, którą codziennie aplikuje personel szpitala to wydatek rzędu dwóch tysięcy złotych, natomiast wykonanie jednego zamrażania pochłania kwotę 20 tysięcy złotych. Jak wynika z danych finansowych, do tej pory udało się zebrać 188 788, 03 złotych. W akcję włączyło się 38 parafii, 20 firm, 12 szkół i...jeden radny. Wpłat dokonuje mnóstwo prywatnych osób nie tylko z Tarnowa, ale i z całej Polski. Najniższa wpłata wyniosła pięć złotych, najwyższa 25 tysięcy. - Za każdą kwotę serdecznie dziękujemy, bo nawet te pięć złotych mogło być ogromnym, związanym z wyrzeczeniem darem serca – mówi Katarzyna Duraj ze Stowarzyszenia „Kropla” koordynującego akcję. – Wiola musi walczyć. Pacjent, który się poddaje umiera. Wiola małymi etapami, ale wciąż wygrywa.

Obecnie na koncie stowarzyszenia znajduje się jeszcze 50 tysięcy złotych, ale to zbyt mało, aby pokryć kolejne etapy leczenia. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, 14 grudnia Wiola i Adam wsiądą do samolotu do Polski. Ale prawdopodobnie będą musieli wrócić do Chin i zmierzyć się z chorobą raz jeszcze. Nikt więc nie wie, ile tak naprawdę potrzeba jeszcze pieniędzy. - Wiem, że ofiarnie wspieracie mnie dalej – kochani, jestem wdzięczna za pomoc, nie zostawiajcie nas w tym najtrudniejszym momencie mojego życia.

23.11.2011
Komentarze:
DcaeoaGes: 02.07.2017
hahgsgdnna - google.com google.com - hywyywkkkkkkzzzzsssss
Twój komentarz:
Ankieta
Czy wiesz, na kogo oddasz głos w drugiej turze wyborów?
| | | |