Choć są bezpłatne i skuteczne, nie cieszą się zainteresowaniem. O szczepienia
przeciwko wirusowi HPV pytają nieliczni rodzice i nieliczni decydują się szczepić dwunasto- i trzynastolatki. Tymczasem szczepienia mogą zapobiec większości przypadków raka szyjki macicy w dorosłym życiu. Powiem wam, jak wygląda rak szyjki macicy.
Najpierw jest niedowierzanie i przeświadczenie, że to niemożliwe, a zaraz potem paraliżujący strach. Jeszcze później następuje kompletna pustka i niezdolność myślenia. A potem zaczynasz wierzyć w cud i rozpaczliwie poszukujesz potwierdzenia tego cudu – na stronach internetowych, w wypowiedziach, w wywiadach, na facebookowych grupach. I wreszcie dojrzewasz, by COŚ zrobić. Szukasz najlepszego ośrodka, najlepszego lekarza, sprawdzasz opinie i zasięgasz języka. I słusznie – zaczynasz walczyć o życie i wszystko inne przestaje mieć znaczenie. A gdy już trafisz do tego najlepszego, z nadzieją wsłuchujesz się w każde słowo, czepiasz się kurczowo każdej oznaki optymizmu i pokrzepienia, każdej, najbardziej nawet subtelnie i ostrożnie wyrażonej perspektywy, że będzie dobrze.
Z podręczną torbą idziesz do szpitala. Z każdym krokiem masz większa ochotę wrócić do bezpiecznego domu. Ale idziesz, bo jeszcze nie do końca wiesz, co cię czeka. Gdybyś wiedziała, wróciłabyś. W szpitalu niekończące się badania i rosnący strach. Nie pomagają współpacjentki, ani te „przed”, ani te „po”. Słuchasz historii, które sprawiają, że w nocy budzisz się zlana potem. Widzisz kobiety, z trudem poruszające się po szpitalnym korytarzu. Płaczesz w kącie, przestajesz odbierać telefon. Nie chcesz słuchać, że będzie dobrze i że „trzymaj się”. Nie trzymasz się, bo właśnie rozpadasz się na milion kawałków i każdy z nich czuje co innego. Jesteś tu i teraz, w innej rzeczywistości niż reszta świata i to jest moment, w którym człowiek, czekając na nieuniknione, czuje się potwornie sam. I to nieuniknione nadchodzi. Zimnym korytarzem idziesz na salę operacyjną i najbardziej nawet życzliwy personel nie jest w stanie wlać w ciebie otuchy. Przerażenie sprawia, że potem nie bardzo będziesz pamiętać, co się działo. Budzisz się na chwilę następnego dnia, obłożona lodem. W obu rękach kroplówki, na palcu pulsoksymetr, przy łóżku mruga monitor. Z ciała wychodzą rurki, których na razie nie potrafisz zidentyfikować. Nie masz siły podnieść ręki, nie masz siły myśleć. Powoli przypominasz sobie, gdzie jesteś i dlaczego. A potem znowu odpływasz. Dzień później dowiadujesz się, że wszystko poszło dobrze i że trzeba wstać i zrobić kilka kroków. Przyjmujesz to jako żart. Mimo środków przeciwbólowych, boli cię wszystko. Ale pielęgniarka bezlitośnie każe ci wstać i stanąć przy balkoniku. Z jednej strony rurka cewnika, z drugiej rurka drenu. Masz iść. Robisz parę kroków i pokój ciemnieje przed oczami. Znowu nie wiesz, jak z powrotem znalazłaś się w łóżku.
Wracasz do domu nie mogąc siedzieć, nie mogąc stać, nie mogąc chodzić. Po domu robisz parę kroków trzymając się ściany. I tak przez miesiąc. Potem zaczyna się leczenie uzupełniające, dla pewności. Radioterapia, brachyterapia, chemioterapia. Słabniesz, wymiotujesz, chudniesz, walczysz ze skokami ciśnienia i z oszalałym żołądkiem. Nie możesz patrzeć na jedzenie, a musisz jeść. Musisz pilnować wyników krwi, bo to jest kluczowe. A potem, przez magiczne pięć lat, z drżeniem serca i na miękkich nogach idziesz na każde kontrolne badanie. Co trzy miesiące zastanawiasz się, czy nie pojawiło się coś nowego, co każe ci znowu przez to przechodzić. Każdy niepokojący sygnał sprawdzasz nerwowo w internecie, bo już wiesz, że ciebie też może to dotyczyć. I już do końca życia będziesz mieć w sobie ten strach i tą niepewność.
To moja historia, ale takich historii są tysiące i każda inna. Łączy je jedno – niewyobrażalne emocje, stres, przerażenie. I ciągły, ciągły lęk. Nie da się udawać, że jesteśmy nieśmiertelni, ale tak samo nie da się żyć, myśląc nieustannie o śmierci.
Szczepionki przeciwko wirusowi HPV czekają, a punkty szczepień świecą pustkami.
Naprawdę chcecie to w przyszłości zafundować swoim dzieciom?