Onkologia blisko zapaści

 W Polsce pacjentów onkologicznych wciąż przybywa, a równocześnie coraz bardziej odczuwalny jest brak lekarzy onkologów. Co gorsza, nie ma chętnych, by tę lukę wypełnić. I nikt już nie ma wątpliwości, że onkologia wymaga gruntownych zmian systemowych. Specjaliści alarmują – trzeba zacząć inwestować w alternatywne formy podania leków. To sprawdzony model, z którego w Polsce korzysta zaledwie 8 procent chorych na raka.

 

- Z roku na rok pacjentów onkologicznych będzie coraz więcej, a zasoby systemu już są mocno ograniczone – mówi dr Michał Seweryn z Krakowskiej Akademii im. A. Frycza Modrzewskiego. – Dramatycznie brakuje nam lekarzy onkologów i personelu pielęgniarskiego. Jeśli chcemy, by pacjenci mieli zapewnione leczenie, musimy zacząć inwestować w alternatywne formy podania leków, jak to się robi w innych krajach. Terapie podskórne to nie tylko poprawa jakości życia chorych, ale też oszczędności wynikające z redukcji zaangażowania personelu medycznego, obłożenia szpitali i zużycia materiałów niezbędnych do podań dożylnych. Poza tym to jedno z rozwiązań, które pozwoli sprostać zwiększającej się liczbie zachorowań na nowotwory.

Statystyki są bezlitosne: wzrost o 9,2 proc. chorobowości w latach 2017-2021 czy o 57 proc. więcej wydanych kart DILO w latach 2019-2024. Choć te ostatnie nie muszą oznaczać nowych rozpoznań, to wciąż są alarmujące. Niekorzystne dla Polski są też prognozy Europejskiego Systemu Informacji Nowotworowych (ECIS). Te najnowsze wskazują, że w 2040 r. liczba nowych przypadków chorób nowotworowych osiągnie poziom 240 tysięcy (w 2023 r. było to około 200 tys. nowych rozpoznań).

- Jeśli do tego przytoczymy bardzo złe wskaźniki śmierci z powodu nowotworów, to powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że jako społeczeństwo powinniśmy robić więcej w zakresie edukacji, profilaktyki i wsparcia, jeżeli chodzi o dostępne metody i formy leczenia onkologicznego – dodaje ekspert.

Dziś już nikt nie ma wątpliwości, że onkologia wymaga gruntownych zmian systemowych, których oczekują zarówno pacjenci jak i personel medyczny. Według szacunków ekspertów z Narodowego Centrum Onkologii, już teraz w Polsce jest około pół tysiąca wakatów. Niestety, brakuje też chętnych, by tę lukę wypełnić. Z danych Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że w I etapie kwalifikacji na specjalizację jesienią 2023 r., na 200 dostępnych rezydentur z onkologii klinicznej było tylko 39 chętnych. - Onkolodzy idą na emeryturę, umierają, a przecież ktoś tych chorych będzie musiał leczyć. Nie spodziewajmy się, że te zasoby nagle wzrosną o 200 czy 300 proc., dlatego pilnie musimy zacząć tymi zasobami rozsądnie gospodarować, żeby pacjenci mogli korzystać z najbardziej elastycznych form opieki – zauważa dr Seweryn, który w przeszłości m.in. odpowiadał w NFZ za gospodarkę lekami oraz pełnił funkcję Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego, i dodaje. - W ostatnich latach w Polsce w kontekście leczenia onkologicznego zmieniło się dużo, co niewątpliwie zasługuje na ogromną pochwałę. Dzięki nowoczesnym terapiom pacjenci żyją dłużej i dłużej są leczeni przez co ich liczba ogólna się zwiększa każdego roku. Niestety w ślad za inwestycjami w programy lekowe, nie poszły zmiany systemowe, jak choćby obecnie zapowiadane przez Ministerstwo Zdrowia odwrócenie piramidy świadczeń i zwiększenie roli opieki w warunkach ambulatoryjnych.

Według danych Centrum e-Zdrowia, liczba wizyt w ramach AOS mimo znacznego, nawet 60-procentowego wzrostu ogółu pacjentów korzystających z programów lekowych, pozostaje od wielu lat na niezmiennym poziomie i stanowi od 38 do 40 procent wszystkich porad onkologicznych. Reszta, czyli większość, wciąż odbywa się w szpitalach. - Nigdy nie będzie tak, że liczba szpitali i ośrodków onkologicznych będzie rosła w tym samym tempie, co liczba pacjentów. Sprawia to, że nie tylko wydłużają się kolejki, ale też odległość, jaką muszą pokonać pacjenci, by dostać się do onkologa. Obecnie jest to średnio 37,7 km. Dlatego też powinniśmy myśleć o uelastycznieniu systemu, co umożliwiają nam nowe formy podania leków (formy podskórne i tabletki) – postuluje dr Seweryn.

Z podobnymi wyzwaniami co Polska, obecnie mierzy się wiele krajów europejskich. Dobrym przykładem jest Wielka Brytania, gdzie postawiono m.in. na formy podskórne podania leków, które dotychczas były dostępne tylko w formie dożylnej. Pozwoliło to skrócić nie tylko czas podania leku, ale i pobytu pacjenta w szpitalu, na czym skorzystali zarówno chorzy, którzy krócej przebywali na oddziale, jak i personel. Co istotne, wprowadzenie leków podskórnych w latach 2021 – 2023 przyniosły oszczędność dla budżetu w wysokości ok. 7 mld funtów.

Podobne wnioski wypływają także z badań przeprowadzonych w Polsce. Mimo to formy podskórne wciąż stanowią mniejszość – obecnie refundowane są zaledwie trzy substancje czynne, z których korzysta tylko 8 procent chorych na raka.

- Zastosowanie w leczeniu pacjenta leku podawanego podskórnie oznacza, że uwalniamy zasoby personelu. Z naszych obserwacji wynika, że w czasie potrzebnym na podanie jednemu pacjentowi leku dożylnie, można przyjąć dwóch chorych, którzy otrzymają lek podskórnie. Bez uszczerbku na zdrowiu, bezpieczeństwie terapii, a przede wszystkim skuteczności – wylicza dr Seweryn. Leki podawane w formie podskórnej i doustnej umożliwiają zastąpienie leczenia stacjonarnego ambulatoryjnym lub terapią w warunkach domowych. – To ogromna ulga dla systemu.

Alternatywne formy podania leku to też ułatwienie dla pacjentów. Podanie takiego preparatu jest szybsze i nie powoduje stresu, jaki często towarzyszy wlewom dożylnym. To także więcej czasu dla siebie, rodziny. Choroby nowotworowe mocno dotykają osoby, które są aktywne zawodowo. Jak informuje ZUS, w latach 2019-2023 łączna liczba absencji chorobowych z powodu nowotworów wyniosła prawie 8,7 mln dni, w tym tylko w 2023 r. wydano ponad pół miliona takich zaświadczeń. Jest to wzrost utraty produktywności o 32 procent. - Są to także konkretne koszty, które ponosimy jako społeczeństwo. W 2023 r. straty dla gospodarki przekroczyły 4,6 mld zł – podlicza ekspert.

Formy podskórne i leki w tabletkach, które dziś zastosowanie mają w onkologii i hematoonkologii, ale też innych obszarach terapeutycznych, są naturalnym wynikiem postępu w medycynie. Zdaniem ekspertów klinicznych i systemowych, nie stać nas by elastycznego modelu opieki nad pacjentami onkologicznymi nie wprowadzać. Tym bardziej, że Ministerstwo Zdrowia dysponuje całą gamą różnych narzędzi, RSS, czynników korygujących itp, które pozwalają na wprowadzanie nowych terapii w bardziej przyjaznych dla pacjenta formach podania, przy jednoczesnym zabezpieczeniu budżetu płatnika.

Jak pokazuje przykład brytyjski, wprowadzanie elastycznego modelu opieki nad pacjentami onkologicznymi po prostu się opłaca, zwłaszcza jeśli koszt terapii jednego pacjenta lekiem podskórnym nie odbiega od kosztu terapii podawanej dożylnie

 

 

 

06.08.2024
Twój komentarz:
Ankieta
Jak oceniasz pierwsze miesiące pracy nowego samorządu Tarnowa?
| | | |