Latem w Góry Qonglai we wschodnim Tybecie wyruszyła wyprawa tarnowskich wspinaczy kierowana przez Adama Pieprzyckiego. Za cel obrała górę Seerdengpu we wschodnim Tybecie. Banalny wypadek sprawił, że ściana pozostała niezdobyta. Oto uzyskana za pośrednictwem Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej relacja Adama Pieprzyckiego.
Kilkadziesiąt kilometrów za Chengdu zaczyna się pogórze – ale to himalajskie. Wschodni Tybet prowincji Syczuan o rozmiarach Francji ma na swoim obszarze duża liczbę pasm górskich. Co prawda nie tak wysokich jak główne szczyty w Himalajach, ale bardzo często z trudnymi i wysokimi ścianami. Dodatkowym atutem tego regionu są szczyty z których część nie została dotąd zdobyta. To tak jakbyśmy przenieśli się w Tatry sprzed ponad 100 lat.
Wybrana przez nas góra Seerdengpu była właśnie niezdobytym szczytem… czas przeszły jest znamienny.
Mieliśmy dwa wyjścia aklimatyzacyjne, w czasie których przeszliśmy i ubezpieczyliśmy około 150 początkowych metrów terenu. W czasie pobytu pod ścianą wiele niespodzianek sprawiała nam kapryśna pogoda.. Przeczekaliśmy jednak okresy opadów i odpoczywaliśmy zarówno w namiocie, w bazie, jak i w dolinie w tybetańskim domu. Cierpliwość się opłaciła, gdyż po pięciu dniach aura obiecująco się poprawiła. Doczekaliśmy się 5 dni dobrej pogody, podczas których mięliśmy szansę przejścia drogi i wejścia na szczyt.
W czasie oczekiwania, ściana o wysokości ponad 1000 m zmieniła szatę z letniej na zimową. Ściana przywitała nas starcie terenem mikstowym (skała, śnieg, lód).Następnie musieliśmy obejść teren, w którym według map spodziewaliśmy się napotkać lodowy kuluar-komin, który w tym roku jeszcze się nie wylał i formacja ta nie nadawała się do wspinaczki. Żmudne obejście komina zajęło sporo czasu – 7 wyciągów o trudności VII+ A3. Po pokonaniu, zdaje się najtrudniejszej części ściany, mając w zasięgu wzroku łatwiejszy teren, niespodziewany wypadek sprawił, iż musieliśmy z niej się wycofać.
Powód – na pozór banalny – drzazga w palcu Marcina Tomaszewskiego – jednego
z najlepszych polskich alpinistów. Nie pomagały także leki podawane jeszcze w ścianie. Polec i ręka bardzo napuchła a ból podążał w kierunku ręki i nadgarstka. Mocne środki przeciwbólowe pomagały tylko na chwilę.
Druga cześć wyjazdu to: wizyty w dwóch szpitalach, konsultacje, operacja oraz pięciodniowy pobyt w szpitalu akademickim w Chengdu. Infekcja okazała się na tyle dokuczliwa, że pomimo wyczyszczenia palca, Marcin po powrocie do kraju jeszcze przez ponad miesiąc nie mógł normalnie funkcjonować.
Wyprawa niestety nie zrealizowała swoich planów, ściana pozostał niezdobyta. Tydzień po naszej próbie od drugiej strony (doliny Champing) – dużo mniejszą ścianą, amerykański zespół po raz pierwszy stanął na „naszym szczycie”. Seerdengpu został zdobyty, ale na żadnej z wielkich ścian opadających do doliny Shuanqiao nie ma jeszcze drogi.
Skład wyprawy: Adam Pieprzycki, Marcin Tomaszewski, Wojciech Wandzel (fotograf).