W związku z ostatnimi medialnymi doniesieniami o absurdach do jakich dochodzi podczas wzywania karetek pogotowia, tarnowskie Centrum Powiadamiania Ratunkowego zaprosiło do swojej siedziby dziennikarzy, aby pokazać, że centrum działa bardzo dobrze, a pacjenci mogą czuć się bezpiecznie. I chociaż ogromny teren obsługuje zaledwie pięciu dyspozytorów, do pomocy mają imponujące zaplecze techniczne.
Dopiero co powstałe Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Tarnowie robi wrażenie. Dyspozytorzy na stanowiskach jak w centrum NASA, do dyspozycji mają dużo więcej niż telefon. Monitory komputerów identyfikują dzwoniących, wskazują miejsce zgłoszenie, a mapy satelitarne wskazują położenie poszczególnych karetek tak, że na bieżąco można śledzić czy karetka jedzie prawidłową trasą, w którym jest miejscu, a nawet czy jedzie na sygnale. To umożliwia także wysłanie do chorego tego zespołu ratunkowego, który jest najbliżej. - Budowa systemu na pewno nie jest zakończona. Dopóki istnieje pogotowie ratunkowe, system będzie cały czas doskonalony. Teraz przed nami rozmowy z wojewodą na temat ewentualnych przesunięć niektórych zespołów ratunkowych – mówił Mirosław Banach, wicestarosta tarnowski.
Faktycznie, system ma jeszcze pewne „luki”, zwłaszcza jeżeli chodzi o precyzyjne naprowadzanie na miejsce zgłoszenia za pomocą auto-mapy. Ale uzupełnienie brakujących danych, tak by w system można było wprowadzić współrzędne, leży w gestii wójtów, burmistrzów i prezydentów. A do urzędów poszczególne budynki muszą z kolei zgłosić ich właściciele. Jeżeli nie ma adresu i numeru, to w systemie obiekt nie istnieje. Ale nawet w takich przypadkach nikt karetki nie odmówi. Dyspozytor musi tylko znacznie więcej czasu poświęcić na określenie szczegółów dojazdu.
Oprócz uzupełniania danych adresowych, istotnym problemem, który stopniowo ma być eliminowany są „białe plamy” na mapie telefonii komórkowej czyli miejsca, w których nie ma zasięgu, a kolejnym krokiem rozbudowa radiostacji. By do tego czasu komunikacja nie zawodziła, już teraz dyspozytor ma kontakt z każdym zespołem ratunkowym za pośrednictwem trzech alternatywnych źródeł łączności. Kontakt z ratownikami utrzymywany jest także, gdy są oni poza karetką. Jak do tej pory nie było problemów w odbiorze zgłoszeń i dysponowaniu karetkami z Tarnowa, choć obsługiwany region jest ogromny – powiaty: Nowy Sącz, Brzesko, Bochnia, Dąbrowa Tarnowska, a od niedawna także Gorlice. Oczywiście karetki nie są wysyłane wyłącznie z Tarnowa, stacjonują w różnych miejscach. Ale to także rodzi trudne do rozwiązania dylematy. Z jednej strony, jeżeli zespół wyjeżdża do poszkodowanego raz dziennie, to pojawia się pytanie, czy warto w tym miejscu utrzymywać karetkę, która pewnie gdzie indziej przydałaby się bardziej. Z drugiej jednak strony, trudno pozbawiać mieszkańców możliwości szybkiego skorzystania z pomocy, a co za tym idzie, poczucia bezpieczeństwa. Bo przecież zawsze może zdarzyć się wezwanie na miarę czyjegoś życia. Pocieszające jest to, że, jak twierdzi wojewoda małopolski, jest możliwość zwiększenia w Małopolsce liczby zespołów ratunkowych i są na to pieniądze.
Mimo, że na terenie obsługiwanym przez tarnowskie centrum średnia liczby wyjazdów na dobę wynosi 5,72, może się zdarzyć, że braknie karetki. Tak jak w Sylwestra może braknąć taksówek. Są takie dni, gdy zgłoszenia kumulują się w jednym niemal czasie i nikt nie ma na to wpływu. Dyspozytorzy proszą wtedy o pomoc strażaków, a ci – doskonale przeszkoleni i posiadający podstawowy sprzęt medyczny – nigdy nie odmówią. W końcu to także służba ratownicza. Dlatego tak ważne jest, by wzywać karetkę w naprawdę uzasadnionych przypadkach. Od bólu głowy i przeziębienia jest całodobowa opieka medyczna. - To, że ludzie traktują karetkę pogotowia jak przychodnię na kółkach to zaszłość z której powoli musimy się wycofywać. Niemal połowa zgłaszanych przypadków kwalifikuje się do podstawowej opieki zdrowotnej. Ludzie często są zdziwieni, gdy po wezwaniu karetki pojawiają się ratownicy medyczni. Oczekują lekarza. A przecież karetka ma ratować życie, podtrzymać je i bezpiecznie dostarczyć pacjenta do szpitala – mówił Mirosław Banach.
Dyrektorka pogotowia Kazimiera Kunecka włącza jedno z nagranych zgłoszeń. Aroganckie, lekceważące i pełne wulgaryzmów. Ktoś, kto tryska taką energią i „elokwencją” z pewnością nie potrzebuje natychmiastowej pomocy, a przynajmniej nie medycznej. A to tylko jedno z wielu takich zgłoszeń. Zmorą są telefony wykonywane dla zabawy. Trudno w to uwierzyć, ale w lutym jedna tylko osoba wykonała 4 700 telefonów do centrum, co daje średnio 167 połączeń dziennie. Wyczerpało to limit cierpliwości dyspozytorów i dyrektorki i sprawa trafiła do prokuratury. Wiele pretensji kierowanych pod adresem pogotowia ratunkowego jest uzasadnionych. Co jakiś czas media informują o absurdach do jakich dochodzi w placówkach, które mają ratować życie, a w których wyłączono myślenie. Ale bądźmy obiektywni, wiele w tym winy samych pacjentów, którzy karetki traktują jako pomoc doraźną lub środek transportu. Wezwanie karetki pogotowia powinno mieć miejsce wyłącznie w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia życia lub w nagłych stanach mogących prowadzić do istotnego pogorszenia zdrowia.